DOM Z PAPIERU



czwartek, 16 listopada 2017

UCIECZKA OD… CZY UCIECZKA DO…



Uciec z Prowansji? Czyste szaleństwo! Żeby choć do Toskanii, ale gdzie tam! Azymut Alaska! Jest runaway. Musi wędrować, by nie umrzeć z nudów.
„Być małą kobietką, to nie dla mnie” – mówi Lili. Boi się domów, ścian i szczęścia bogatych ludzi. Uciekinierka  z pokrytego pyłem miasteczka, gdzie wszystko jest nieruchome, przeistacza się z ziemianki w rybaka (rybaczkę?). Wkracza do krainy wypełnionej lodowatą wodą i niebezpieczeństwami. Wśród szorstkich mężczyzn próbuje być taką jak oni. Nadziewa na haki przynętę, łowi karbonelę, patroszy ryby, „maluje na czerwono” portowe miasteczka (czekam, aż zacznie sikać na stojąco). Wciąż stawia opór i nieustannie walczy z zimnem, zmęczeniem, przekracza granice ciała. „Aż do śmierci jestem niepokonana” – młodsza wersja Hemingwaya?
Nie jestem w stanie zrozumieć tego wyboru. Wokół rybie wnętrzności, zaschnięta krew, przyklejone wszędzie kawałki przynęty, śmierdzące haki… Do tego seks pod mostem po wypiciu skrzynki piwa z cuchnącym „wielkim marynarzem”. Turpizm w czystej postaci budzący we mnie odrazę. Od pierwszej strony niby już wszystko wiem, ale nie dowierzam i odwracam kolejne kartki. Bezskutecznie. Szukam tropów w biografii autorki, która dokonała takiego wyboru i dziesięć lat pływała na statkach rybackich. Uwiarygodniła to w powieści choćby słownictwem. Czytam: set, poler, bakista, sejner, taklowiec, przypon, okrężnica, bojrep… Jest tu wszystko oprócz odpowiedzi na pytanie: DLACZEGO? Powieść niesie drobiazgowy opis pracy rybaków, zaciekawia przez kilkadziesiąt stron, ale później wyłącznie nuży i czytam już  tylko w poszukiwaniu odpowiedzi. Nie znalazłam. Z kartek wyciekają smutki i szarości, ziąb i brzydota. W internetowych opiniach przeważają  motywy poszukiwania siebie, ucieczki od lądu i przeszłości,  determinacji i walki, apoteoza wolności… Nieprzekonujące. Nie ujął mnie fenomen wyboru i zamiany  piękna w brzydotę,  ciepła w zimno,  bezpieczeństwa w igranie z życiem… Nie uwiodła mnie opisana wyprawa na koniec świata w poszukiwaniu nie wiadomo czego. Ta próba mojego powrotu w aktualny obieg czytelniczy skończyła się fiaskiem. Jak daleko odeszłam wybraną literacką tropą! Jakże inni autorzy wywołują zaciekawienie i wypieki podczas czytania! A przecież miałam nadzieję na dobre czytanie, bo kilka nagród literackich, pozytywne opinie... Ech...
Książkę przeczytałam w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki:

17 komentarzy:

  1. Chyba nie sięgnę po taką książkę. Twoja recenzja zniechęciła mnie do niej.
    Lubię książki z wartką akcją, które nie nużą, gdy się je czyta.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ A tu monotonia niczym kołysanie na łajbie. To zdecydowanie nie moje klimaty. Może ktoś zachłyśnie się ilością nagród, ale to nie wabik dla mnie. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Matko Boska, Boguś! co Ty czytasz? :)))
    Zastanowiłam się nad wyborem bohaterki. Stawiasz pytanie: dlaczego?
    A może po prostu lubi ryby? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Przyznaję - strata czasu. Moja próba powrotu po trzech latach na łono DKK stoi pod znakiem zapytania, tym bardziej że kolejna pozycja nie porusza(Deborah Moggach "Przemilczane tajemnice"). Przyjaciele odwodzą mnie od martyrologii no i masz :)Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Eee, te tytuły DKK to mi tez by się nie podobały. Namawiałam panie z naszej biblioteki, by zorganizowały DKK u nas, ale twierdzą, że jest ich za mało i nie ma komu się tym zająć.
      Z tym, że to chyba nie chodzi o to, co się czyta, tylko że się człowiek spotyka z innymi czytającymi ludźmi i o tym dyskutuje.
      A ja mam teraz fazę na klasykę. Skończyłam "Emancypantki" Prusa, chyba zabiorę się za "Lalkę".

      Usuń
    3. ~ Dokładnie tak jak piszesz. Spotkania to nie tylko opinie o wspólnie przeczytanej książki, ale rozmowy połączone z regionalną kroniką ;) Na pociechę w grudniu dostaniemy tomiszcze Anny Brzezińskiej "Córki Wawelu". Opowieści o Jagiellońskich królewnach mogą wnieść sporo ciekawego - wszak autorka jest mediewistką. Choć nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o smrodku "Wyborczej" w wywiadach i pewnie jeszcze o zagrożeniu feminizmem. Ale to lubisz :) Gratuluję "tąpnięcia" w klasykę.

      Usuń
    4. Czytałam jakiś artykuł tej Brzezińskiej w dodatku historycznym "Polityki" o Jagiellonach. Bez zachwytów! Nie wiem, czy to osobny tekst czy też fragment książki. Ale jakoś nic nie zapadło mi w pamięć. Pewnie wypożyczę te "Córki Wawelu" jak moja biblio to kupi, ale czy całe przeczytam? Nie wiem... Moja słabość do historii nie sięga poza wiek XIX, no, kawałek XVIII.
      Feminizm? Taka dama jak ja w okresie klimakterium? No wiesz? A po co mi teraz feminizm? :))) Wyrosłam już z niego.

      Usuń
  3. To ciekawe, że tego typu literatura zbiera nagrody, ale w sumie nie jest to dziwne, taki trend lewacki....U nas Nike dostało kiedyś "Ciemno prawie noc", w którym cytowane były ohydne hejty, a które sprawiły, że dałam sobie spokój z Panią Bator.
    Koniecznie trzeba szokować.

    Szkoda, że taką książką wracasz, ale czekam na inne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Z Bator pożegnałam się już jakiś czas temu. Teraz chciałam poczytać bardziej "kolorowo" i wynik mizerny. Nigdy mnie tak nie zawiodła literatura XX lecia. Serce wciąż przy niej. :)

      Usuń
    2. Ja czytałam wcześniej opinię u kogoś / tylko o tym zapomniałam, gdy komentowałam u Ciebie na FB / i mimo tego, że była pozytywna pomyślałam od razu, że to nie dla mnie. Zbyt "kolorowa".

      Usuń
    3. ~ Aniu, tak mi przemknęła myśl, że chwalą ci, którzy dostali egzemplarze recenzenckie. Bo nie wierzę, że można z zachwytem przemierzać Alaskę z rybnym smrodem w tle i doszukiwać się głębi innej niż morska. Darujmy sobie :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. ~ Dziś słonecznie, jeszcze żółcie za oknem. Serdeczności z mojego lasu, Aniu:)

      Usuń
    2. U nas też zaczęło się słonecznie, ale prognozy ponoć, jak twierdzi moja druga połowa fatalne.

      Usuń
    3. To prognozy są fatalne, ale wiadomo - już jesień. Nasza szklanka jest do połowoy pełna. Damy radę :)

      Usuń
  5. szkoda czasu na takie książki - faktycznie, a z nowych (jeżeli nie znasz jeszcze) polecam "Zapomniany ogród" i "Milczący zamek" Kate Morton

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Kate Morton lubię, a wieczory teraz dłuuuuugie i herbaciano-nalewkowe :) Pozdrawiam, Anetko :)

      Usuń

Komentarze mile widziane.