DOM Z PAPIERU



środa, 31 grudnia 2014

WIELKIEMU Stalinowi hura! hura! hura!

Zaczynamy Nowy Rok. Zastanawiałem się nad tym: czego ja bym sobie pragnął dla siebie w Nowym Roku? Otóż największym moim pragnieniem jest: umrzeć dla chwały świętej Rosji, w obecności jej genialnego wodza Stalina. 

Nie, jeszcze nie piłam szampana. Nie, jeszcze nie czas na zabawę. Po prostu wczorajszy wieczór spędziłam  z oficerem Armii Czerwonej, a teraz nie chcą opuścić mnie Kalinki, Swiaszczennaja wojna ani śpiewane w latach 80. po cichu w akademiku:
A gdy przekroczysz mauzoleum wielkie progi,
 to zatkaj nos, bo tutaj leży  Lenin drogi.

A ty maszeruj, maszeruj, głośno krzycz:
Niech żyje nam Wołodia  Ilicz!

A kiedy rano nie chce ci się podnieść dupska, 
to pomyśl o tym, jak walczyła Nadia Krupska!

 A ty maszeruj, maszeruj głośno krzycz:
Niech żyje nam Wołodia Ilicz!...

Wspomnienia wróciły z siłą fali uderzeniowej. Czytałam i oglądałam. Co najpierw? Może monodram. Rewelacyjny Marek Kępiński - aktor Teatru im.W.Siemaszkowej w Rzeszowie - zmierzył się z rolą młodszego lejtnanta  Michaiła Zubowa, który w 39. wkracza do polskiego Wilna na czele oddziału Armii Czerwonej. Zderzenie radzieckiego kiczu ideologicznego z burżuazyjną Polską wywołuje efekt tragikomiczny, bo Misza nie potrafi spać w pościeli ani użyć kurków nad wanną, nie odróżnia termosu od bomby, nie rozumie, dlaczego kobietom nie opadają pończochy i dlaczego kapitaliści mają chleba pod dostatkiem... Jednak śmiech na sali stopniowo zamiera, milką docinki z widowni (pa russki oczywiście), bo oto dzieje się historia. Wkraczają Niemcy i Misza musi się ukrywać. Schronienia udzieli mu polska rodzina. Usynowiony oficer poznaje życie polskiej wsi, uczy się pacierza, zaczyna rozumieć swoje dotychczasowe zniewolone i ogłupiające życie. Jednak towarzysze nie zapomną o nim... Tu rozjeżdżają się wizje reżysera Sławomira Gaudyna i Sergiusza Piaseckiego - autora książki będącej źródłem spektaklu. Z olbrzymim plusem dla teatru, bo zakończenie wzruszające (pacierz na kolanach!), choć tragiczne.

Przez kilka wieczorów zasypiałam z Zapiskami oficera Armii Czerwonej, wchodziłam w świat kresowej rzeczywistości, poznawałam obyczajowość i mentalność Rosjan... Kultowa książka zminimalizowanego autora. Bo kim jest dziś Sergiusz Piasecki? Mistrz literatury? Więzień-literat? Król granicy i bóg nocy, który stoczył się do poziomu literata polskiego? Wszystkie te określenia możemy znaleźć w znakomitej biografii Krzysztofa Polechońskiego Żywot człowieka uzbrojonego. 
 Piasecki do dziś jest zepchnięty na dalszy plan literatury emigracyjnej, bo został nieprzejednanym antykomunistą. Jego dorobek pozostaje w cieniu, wszak po 89. doceniono twórców z kręgu paryskiej "Kultury", ale głęboko etyczna i wolnościowa twórczość pisarzy i poetów londyńskich została zlekceważona i już dotrzeć do Polski legalnie nie mogła. A szkoda, bo za wybitną należałoby uznać twórczość Piaseckiego w nierodzinnym języku. Ten półkrwi Polak o zatartej narodowej tożsamości - pisze biograf - wychowany w rosyjskiej mowie i obyczaju, lecz nie zakorzenionym ani w polskim, ani w rosyjskim środowisku, przeszedł długi proces odnajdywania ojczyzny.
Dorastał w kręgu kultury rosyjskiej, na dodatek w domu, w którym mu było źle, bo matki brak, a ojciec obojętny. W szkole koledzy szydzą: Polaczok, Polacziszka, Lach. Eskalacja konfliktów w gimnazjum doprowadziła chłopca do więzienia, a po ucieczce kształcił się już wyłącznie z księgi życia.  Lata wojenne to awanturnicze życie wywiadowcy, przemytnika i bandyty. Potem został więźniem niepokornym. W sumie za kratami spędził 14 lat. W czasie kolejnej wojny włączył się do polskiego ruchu oporu, co przypłacił przymusową emigracją. Ostatnie lata spędził w Wielkiej Brytanii, trwając w stanie bezdomności - zagubiony, bez studiów i bez fachu, z manierami szpiega - cierpiał często niedostatek, imał się prac fizycznych. Nie lubił spotkań autorskich i w żadnym nie uczestniczył, mimo rosnącej sławy i poczytności. Celem jego życia stało się zwalczanie bolszewizmu i robił to jako partyzant, żołnierz, szpieg, konspirator i wreszcie pisarz. To zamknęło mu drogę do kraju, a gdy nastała odwilż, na przeszkodzie stanęły takie wypowiedzi, jak nazwanie Miłosza poputczikiem. Kto został pupilkiem kolejnej RP? Doczytajcie - Piaseckiego i o Piaseckim!

Czas podsumować ten rok. Życzyłabym sobie, żebym dalej miała szczęście do wyszukiwania dobrych autorów, zapomnianych książek i niezmiennie marzę o czasie, by pomóc przeznaczeniu w tych poszukiwaniach. A Wam? DO SIEGO ROKU!

30 komentarzy:

  1. Do Siego Roku!
    Może 2015 będzie łaskawszy jeśli chodzi o czas? Wszystkiego dobrego, niech spełnią się Twoje życzenia, bo gdzie szukać informacji o dobrych autorach i zapomnianych książkach jak nie tutaj, w Domu z Papieru?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Dziękuję:) Gdzie takich miłych gości spotkasz, jak nie w "domu z papieru"?
      Zgromadzone zapasy optymizmem nie napawają, bo dalej będzie o rzeczach ważnych i trudnych, ale margines na niespodzianki biorę pod uwagę. Do spotkania w nowym roku! :)

      Usuń
  2. 'Zapiski' to mój absolutny must-post na fejsie dnia 17 września ;)
    Ale cytowany, muszę przyznać, bez zaplecza wiedzy o autorze, hm.
    ps.Doprawdyż, nie nadawaj takich tytułów postom, bo w czasach hitu 'Nienawidzę cię Polsko' to nie wiadomo czy to paroksyzmatyczna ironia czy może jednak odzwierciedlenie oryginalnych poglądów ;)
    Do siego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ "Zapiski..." w obu postaciach - tej papierowej i na deskach - uwiodły mnie. Z kilku dostępnych biografii polecam tę wydaną przez PWN, bo oparta na różnorodnej bazie materiałowej, a język przystępny, zaciekawia.
      Tytuł dziś przekorny rzeczywiście;) Może podniosą się statystyki?
      Dobrostanu w nowym roku :)))

      Usuń
  3. Piasecki zapomniany? A w życiu! :))) Do dziś pamiętam, jak mnie rozbawiła ta lektura. Która poniekąd nie tylko bawi, ale i uczy, bo obserwacje na temat zetknięcia cywilizacji polskiej i sowieckiej były w 1939 wszęzie takie same. Wszycy pisali o zegarkach na rękach bolszewików, o tym, że ich żony pokupowały sobie koszule nocne i chodziły w nich jak w sukniach wieczorowych. Karolina Lanckorońska pisała o tym, jak zakwaterowany u niej we Lwowie radziecki oficer omal nie zastrzelił służącej, bo nie wiedział, jak korzystac z WC. Próbował myć głowę w sedesie, czy jakoś tak... Ale, z drugiej strony, my Polacy, też nie mieliśmy jeszcze 20 lat temu pojęcia, jak spuszczać wodę w toaletach z rezerwuarem ukrytym pod kafelkami. Ech, życie... A Piaseckiego czytać warto! Takze jego opowieści przemytnicze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Pamiętam, że pisałaś, ale to dalej jednostkowe upamiętnienia. Póki Piasecki nie zaistnieje w mediach, trzeba o niego walczyć. "Czasy" rzeczywiście były motywem przewodnim w powieści. Lanckorońska wciąż przede mną. Aż wstyd, że dama czeka tak długo w kolejce! Ech, życie;)

      Usuń
    2. Był taki moment, że Piasecki zaistniał i to mocno. Na początku lat 90. wydawano jego dzieła w dużych nakładach i był wtedy czytany. Pamiętam, że właśnie wtedy po raz pierwszy ja sama czytałam "Zapiski..." Wydawały mi się wówczas tekstem kabaretowym. Wierzyć mi się nie chciało w to, co pisał, w to zderzenie cywilizacyjne, ale moi starsi znajomi z Wilna rodem potwierdzili, że to wszystko prawda. A nawet było gorzej. Z tym, że jeśli chodzi o Wilno, to oni twierdzili, że gorzej było Polakom pod rządami Litwinów niż Sowietów. I taka wersja jest też w wielu pamiętnikach z tamtych czasów.
      Teraz jeszcze o "Zapiskach... " - piszesz, że autorzy sztuki teatralnej zmienili zakończenie. Domyślam się, o co chodzi. Ale czy ja wiem, czy to dobrze? Piasecki pokazał sytuację psa, który kąsa rękę, co go karmiła... Po co w to ingerować?

      Usuń
    3. ~ Chwila odwilży w 89, kiedy ludzie ucieszyli się przez moment, że odzyskaliśmy wolność. Podobnie jak w 56.
      Zmiana zakończenia miała "ocieplić" postać krasnoarmiejca. Może to próba uratowania wiary w człowieka? Chyba to nie będzie spojler, jeśli dopowiem, że w ostatniej scenie podchodzi z tyłu "swój" i strzela Miszy w tył głowy... Może tu trzeba się jakiegoś sensu też dopatrywać.

      Usuń
  4. Do Siego Roku Bogusiu! Będę nadal aktywnie odwiedzał Twego bloga, kawał dobrej roboty, że tak powiem :-) No i życzę w Nowym Roku spełnienia wszystkich marzeń !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Dziś wszystko w biegu między pieczeniem a fajerwerkami, ale postanowieniem na nowy rok będzie trzymać formę:) Zapraszam i też samych dobrych 364 dni życzę:)

      Usuń
  5. Masz duży talent do wyszukiwania więc będzie dobrze i życzenie Ci się spełni....zresztą tego Co serdecznie Bogusiu życzę na ten Nowy Rok.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Aniu, z serdecznością odwzajemniam! Półki się uginają, notes pęcznieje, tylko cierpliwych czytelników trzeba:)

      Usuń
  6. Cierpliwy czytelnik to ja :)
    Życzę Ci spełnienia tych marzeń i jak najwięcej szczęśliwych chwil w Nowym Roku.

    PS
    Tej zwrotki o Leninie nie znałam. My też śpiewaliśmy "A ty maszeruj..." (trochę wcześniej, w latach 70-tych) - w sumie było kilkanaście zwrotek... aż szkoda, że jakoś tego nie zapisaliśmy. Ale wtedy unikało się zapisywania, z wiadomych względów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Witam pierwszą w nowym roku czytelniczkę i do tego cierpliwą:)
      PS
      Tylko tak mogliśmy pokazać swój stosunek do ustrojstwa. Na początku był Okudżawa, a potem coraz mniej ambitnie, ale za to prawdziwie. Też żałuję, że pamięć szwankuje.

      Usuń
    2. Okudżawa był i jest nadal, bo jeszcze zdarzają się nam wieczory gitarowe ze śpiewem (w oryginale, po rosyjsku i w innych jazykach). Natomiast nigdy jakoś nie zaistniał w naszym gronie Wysocki (teraz to sobie dopiero uświadomiłam).

      Usuń
    3. ~ To zazdroszczę kontynuacji! Moje towarzystwo z gitarą w tle rozpłynęło się po świecie :(
      Ha! Przypomniałam sobie, jak w jakiejś winnicy węgierskiej w ubiegłym roku pan akompaniował tak cudnie, że ktokolwiek zaintonował piosenkę, "wchodził"... Naśpiewałam się wtedy w języku sąsiadów po wsze czasy! W pieśniach jednak języka się nie zapomina, aż byłam zdziwiona. Może to wino tak rozjaśniło umysł ;)

      Usuń
    4. Pod tym względem nie narzekam :) - główni gitarzyści to mój mąż i jego brat oraz koledzy i znajomi od lat, a doszło jeszcze nowe pokolenie.
      Też się przekonałam teraz przy okazji internetu jak dużo pozostało w głowie z tej przymusowej kiedyś nauki.

      Usuń
    5. ~ Pięknie! Z żywą muzyką zmienia się jakość życia.
      A lat spędzonym z językiem rosyjskim nie żałuję. Śpiewny, miękki... Sentyment został mi do dziś.

      Usuń
  7. Życzę na właśnie rozpoczęty rok wytrwałości w przypominaniu o tym, o czym trzeba przypominać, wielu poruszających książek i takichże postów. Pozdrawiam noworocznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Dzięki, nie ustawajmy w podróżach tych wirtualnych i tych prawdziwych:)
      Sylwestra na Cyprze i tak zazdroszczę;) Niech się spełniają i nasze polskie marzenia...

      Usuń
  8. Życzę Ci szczęścia,
    dobrego zdrowia,
    i oby troski życia
    zniknęły gdzieś w
    mroku podczas
    nadchodzącego
    Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Chętnie pozbędę się trosk i kłopotów, żeby robić, co kocham. I wzajemnie:)

      Usuń
  9. Mnie też się marzy CZAS! A tu jakoś z wiekiem coraz go mniej i coraz szybciej pędzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Kapsułę czasu ślę w prezencie ;) Tyle marzeń, planów i rozbijają się w tym pędzie... To mi najbardziej doskwiera. Kiedyś wciąż coś zostawiałam na weekend, na wakacje, a teraz po prostu trwam...

      Usuń
  10. Wybuchowe zakończenie i rozpoczęcie 2015 roku;) Pomyślnego roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Dla dobra sprawy niech wybuch rozrzuci odłamki daleko, a wieść o Piaseckim odbije się echem;)
      Samych pięknych dni w rozpoczynającym się roku:)

      Usuń
  11. Wszystkiego Najlepszego w 2015 roku Pani życzę. Dużo, interesującej literatury i pogody ducha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Dziękuję, przygarniam wszystko:) Dużo słońca tego nad nami i w nas:)

      Usuń
  12. Tego czasu Ci życzę przede wszystkim, bo że trafisz na miłe swemu sercu książki nie wątpię. A jak już znajdziesz go (znaczy ten czas) to może będziesz miała jakieś nadwyżki. Przyjmę każdą ilość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~ Czas już mi kiedyś przysłałaś, pamiętasz? Jeszcze odrobinę zapasiku mam:) Piękne to było i do dziś się rozczulam. Z najlepszymi życzeniami:)

      Usuń

Komentarze mile widziane.