Jest wyższa od rówieśników, więc siedzi w ostatniej ławce. Czarny fartuszek, tzw. krzyżak, niebieska tarcza na rękawie i koronkowy kołnierzyk. Pochyla się nad zeszytem, co chwilę macza w kałamarzu stalówkę i walcząc z kleksami, stara się kaligrafować: Kolumna Trajana... Uważnie przygląda się biało-czarnej fotografii w podręczniku. Kolumna rośnie, nabiera realnych kształtów...
Długo czekałam na spełnienie tego marzenia, ale zobaczyłam ją i jeszcze wiele, wiele innych włoskich cudów. Tu pisała się historia świata. Tutaj trwa śródziemnomorska fiesta.
Zachwyciło mnie Wieczne Miasto. Czas się zatrzymał i między średniowieczne kamieniczki nie wplątują się szklane wieżowce. W niebo strzelają kościelne wieże, a linię horyzontu łagodzą zarysy kopuł. Dzieło sztuki staje w szranki z kolejnym arcydziełem, jak kiedyś ich twórcy. Zaiste na dobre wyszła miastu ta rywalizacja między największymi umysłami i artystami.
Widok na Forum Romanum. Starożytny Rzym przemówił do mnie najbardziej. Choć Koloseum mniej, a przecież ważne miejsce, bo dopóty włoska stolica trwać będzie, dopóki amfiteatr stoi w całości. Myślałam, że to tutaj był cyrk Nerona, a tymczasem jego miejsce tam, gdzie serce Watykanu, czyli...
Bazylika świętego Piotra. Zobaczyłam grób Piotrowy, nowe miejsce naszego papieża w kaplicy św. Sebastiana tuż obok Piety Michała Anioła, baldachim Berniniego, setki posągów i kilkadziesiąt ołtarzy... Uległam złudzeniu, że bazylika jest niewielka, a mieści przecież 60 tys. ludzi! Podobnie z Placem św. Piotra.
Przysiadłam na Schodach Hiszpańskich. U góry w pomarańczowej kamienicy mieszkała przez pewien czas Marysieńka. A u stóp skromnie przycupnęła Kawiarnia Greco.Tropiłam uparcie poloniki i tym razem udało się!
Tacy znamienici goście tu bywali! A nasz pierwszoligowy wieszcz zajął swoim portretem znaczny kawałek cennej ściany.
Warto wspomnieć, że w okresie rozbiorów polska arystokracja jeździła po Europie, więc i w Italii kupowali pałace i wille, bo tu biednie i tanio było. Włosi chętnie pracowali jako służący (i komu to przeszkadzało?).
Fontanna di Trevi - chwila ochłody, sesja zdjęciowa i opuszczam stolicę, by udać się do najpiękniejszego miasta. Będzie to...
Wenecja! Wprawdzie nie nago i nie na gondoli, ale tramwajem wodnym dopłynęłam do tej włoskiej perły. Oczy łapczywie chwytały widoki, a uszy kierowały się w stronę przemiłej przewodniczki. Oj, nasłuchałam się - o dożach, co to funkcji nie chcieli objąć, bo rujnowało to ich majątek rodzinny; o gondolierach, którzy są najbogatszymi ludźmi, bo płacą podatki "na słowo"; o demokratycznym rozdzielaniu wody między bogatych i biednych (każdy dostawał sprawiedliwie po 2,5 litra); o niedoli dzieci, którym nie wolno mieć rowerków ani rolek; o psiakach, których poduszeczki są zdarte, bo w mieście nie ma trawy...
... i o słynnym Moście Westchnień, który jest mało romantyczny. Łączy sąd z więzieniem i tu po usłyszeniu wyroku przechodził skazaniec. Patrzył przez okienko i wzdychał...
Trudno rozstać się z tym miastem.
Może jeszcze Most Rialto. A gdzie Plac św. Marka?
Zaplanowana audiencja w Castel Gandolfo nie doszła do skutku, więc mogliśmy sobie pozwolić na dłuższą przerwę i napawać oczy widokiem jeziora Albano. Już wiem, dlaczego papieże uciekają w lecie i chowają się w miejscowym klasztorze.
Florencja - jedyna pocztówka z Mostem - Ponte Vecchio.
Asyż świętym Franciszkiem stoi, ale warto też zwiedzić urokliwe zaułki. Uwielbiam takie!
Jeszcze pocztówka z Padwy. Po zwiedzeniu bazyliki i dotknięciu św. Antoniego usłyszałam, że wracamy na parking. Jakże to? Tu wykładał Galileusz! Tu studiowali Kopernik, Kochanowski, Zamoyski... Pobiegłam, zobaczyłam...
Na zdjęciu domniemany grobowiec legendarnego założyciela miasta - Antenona - doradcy króla Priama. A w drodze powrotnej na Placu Traw wśród kilkudziesięciu posągów znalazłam rzeźbę króla Sobieskiego. Ufff, chociaż tyle...
Czas kończyć wycieczkę. Przekonałam się, że istnieją naprawdę samotne domy wrastające w rządki winorośli i oliwek, z modlącymi się obok cyprysami i kołyszącymi się baldachimami pinii. Chętnie wrócę tu po smaki i zapachy Toskanii. Przecież pogłaskałam florenckiego dzika, a kto to zrobi, powrót ma zapewniony.
Zapraszam na kieliszek tradycyjnego chianti. Jeśli ktoś nie lubi wina (ale to przecież niemożliwe!), to może odrobina limoncelli? Prego:)
Pozostało jeszcze Monte Cassino, ale to miejsce zasługuje na odrębny wpis.
To jest dziedzictwo, o którym się pamięta, pielęgnuje. Wszystko łączy się idealnie: kształty budowli, style, sztuka, styl życia i smaki. Wrażenia pozostaną w Tobie już na zawsze. Toskania też mnie kusi:)
OdpowiedzUsuń~ Czuję spokój, że tam byłam i już niczego tak mocno jak przedtem nie pożądam. Teraz mogę jechać gdziekolwiek, bo widziałam to, co najważniejsze. Paryż? Ba, może być:) Włochy mnie bardzo zaskoczyły taką kondensacją cudów.
UsuńPodążałam właśnie taką trasą mych włoskich peregrynacji dokładnie 20 lat temu. Równie zachwycona, bo takie podróże, mimo iż kończą się, zostają jednak na zawsze w duszy, pamięci, gdzieś głęboko w nas.
OdpowiedzUsuńA chianti bardzo chętnie:))
~ Długo czekałam na tę podróż, ale warto było. Teraz - choć wrażeń po brzegi - siedzę na You Tube i dokładam, kompresuję, wypełniam...:)
UsuńNa zdrowie! Alla salute:)
Właśnie tak szukałam, gdzie Monte Cassino? Bardzo się cieszę, że będzie oddzielny wpis i już nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne i piękne miejsca. Na pewno były to cudowne wakacje.
Pozdrawiam :)
~ Niektóre miejsca były ciekawe, inne cudowne, ale najmocniej serce zabiło na Monte Cassino:) Czytam już cały sierpień i boję się wszczęcia wojny o Andersa. Wciąż mam przeświadczenie, że wiem za mało, ale może taki wpis będzie okazją, żeby się czegoś więcej dowiedzieć.
UsuńTakich wakacji wypełnionych pięknem po brzegi życzę każdemu. Pozdrawiam również:)
Częstuję się chianti i wącham lawendę...
OdpowiedzUsuńWitaj na polskiej ziemi podróżniczko :-)
Miło obejrzeć Twoją fotorelację. Oprócz włoskich widoków podziwiam Twój kapelusz i w ogóle styl ubierania się.
Pozdrawiam serdecznie.
~ Prawda, że piękne połączenie? Oby jednego i drugiego nigdy nie brakło:) I w tym roku znalazłam sporo lawendy, chociaż mniej niż w Chorwacji. Kapelusz objechał ze mną całe Śródziemnomorze, a spodnie zostawiam mężczyznom;)
UsuńDziękuję za miłe słowa, łasuch jestem:)))
I pozdrawiam najgoręcej:)
Piękna wycieczka i mnóstwo wrażeń! Z wpisu aż bije pozytywna energia. Super!
OdpowiedzUsuń~ Piękna i obfita w zauważenia, potwierdzam:) Szkoda, że do następnych wakacji tak daleko! Ale mam czas na poukładanie wszystkiego w głowie, w sercu i w albumie;)
UsuńPrzepiękna wyprawa! Zazdraszczam bardzo. Marzą mi się Włochy. Są na pierwszym miejscu moich podróżniczych marzeń. Zdaję się, że spełniają się od końca.
OdpowiedzUsuń1) Włochy
2) Chorwacja
3) Hiszpania.
Hiszpania była rok temu, a Chorwacja już niedługo. Więc wychodzi na to, że w przyszłym roku Włochy? Hihi może i tak będzie. Kto wie:)
~ Zaliczyłam program podstawowy, czas na rozszerzony. Taka Toskania na przykład, albo Prowansja, a może Czarnogóra? Półwyspu Pirenejskiego nie zobaczyłam, ale chyba wybrałabym Portugalię. Możemy sobie pomarzyć:) Esencja życia. Serdeczności, Papryczko:)
UsuńMiło pooglądać takie słonecznie i radosne fotografie. Włochy kiedyś odwiedzę, na razie chętnie oglądam zdjęcia i relacje. Podziwiam za ubieranie się w spódnice, staram się chodzić w nich oraz sukienkach coraz częściej, ale ciągle zbyt wiele noszenia spodni i spodenek u mnie. Spódnice są megakobiece.
OdpowiedzUsuń~ To były wyjątkowe wakacje:) O Włoszech marzyłam i czekałam, aż stało się. Tkwię w dobrostanie.
UsuńI niech żyją spódniczki i sukienki - w spodniach czuję się przebrana za kogoś, kim nie jestem.
Uśmiechy ślę:)
Większość Hiszpanek na północy również ubiera sukienki lub spódnice:) To taka wakacyjna obserwacja.
Usuń~ Czyli znowu w europejskim ogonku;) Kto wmówił naszym dziewczynom i kobietom, że spodnie są dobre na wszystko? I dziwię się, że panowie nie protestują...
UsuńRzym to chyba najpiekniejsze miasto swiata, ma takie cieple barwy. I wszedzie te wylegujace sie koty w ruinach.
OdpowiedzUsuńhttp://www.google.com/search?q=i+gatti+di+roma&biw=1280&bih=638&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=iRYYUsO-Kce9iwLqnIG4Dg&sqi=2&ved=0CDoQsAQ
(ciut dlugi ten link)
A limoncello sama robie i ponoc jest lepsze niz te z Wloch, bo mocniejsze!
kolysanka
~ Rzym piękny i bogaty, ale zbyt tłumny. Nie narzekam, bo sama tę ciżbę robiłam. Jednak urok starówki, jak np. w Asyżu, zapadł w serce.
UsuńNalewki to pierwszorzędna rzecz! Gdy zobaczę dno we włoskiej, to będę produkować polską:)
~ Zajrzałam pod wskazany link. Widzę, że i mój Obama załapał się na włoską sesję;)
UsuńFantastyczna podróż i piękna fotorelacja. Umiesz zachwycić tym czym sama się zachwycasz.
OdpowiedzUsuńJa teraz podróżuję z książką w ręku po Toskanii i jestem zachwycona urodą i przeszłością tej włoskiej ziemi. Za chwile przeniosę się do Umbrii, ziemi ska pochodzi św. Rita, ta od spraw trudnych i beznadziejnych, o której niedawno czytałam książkę.
Zapomniałam dodać, że pięknie się prezentowałaś na tle Rzymu.
Usuń~ Aniu, robię tysiąc zdjęć i wybieram kilka, na których jestem do siebie niepodobna;) Dziękuję:)
UsuńA świętą Ritę odkryłam dzięki Marcie Fox, gdy na spotkaniu mówiła o swojej książce. Gdy przejeżdżaliśmy przez Umbrię, pilotka też wspominała. Jednak do Cascii nie skręciliśmy. To jeszcze jeden z powodów, żeby wybrać się w samodzielną podróż. Książek z Toskanią mam stosik. Pachnie, smakuje, wabi...:)
Całe południe wabi swym urokiem, zapachami, niepowtarzalnymi smakami i wolniejszym trybem życia oraz niesamowitą ilością zabytków mówiącą o tym gdzie jest kolebka naszej cywilizacji i kultury.
Usuń~ Aniu, dokładnie tak się czuję. I nigdy dość, i chciałoby się jeszcze raz... Polska i Polacy tracą w rankingu po każdym powrocie kilka punktów. Zostaje nam jeszcze tylko piękna karta historii. Może jeszcze brzeziny, łany zbóż i kapliczki...
UsuńJest w tych Włoszech coś magicznego. Sama byłam tam już wielokrotnie a za każdym razem odkrywam nowe oblicze.
OdpowiedzUsuńNominowałam Twojego bloga do Liebster Award. Ciekawa jestem odpowiedzi na książkowe pytania (zamieszczone na moim blogu filmoliteraturofilia. Pozdrawiam.
~ Zazdroszczę wielokrotności doznań, bo mi chyba dany będzie tylko ten jeden raz. Ale i tak dużo zauważeń złowiłam:)
UsuńDziękuję za nominację i postaram się wywiązać, chociaż koniec urlopu już tuż:)
Jak już pisałam w innym miejscu ;) wspaniałe widoki, cudne zdjęcia :) Sama podobną podróż (hmm, w sztafecie różańcowej z Rzymu do Szczecina) odbyłam ok. dwudziestu lat temu. Miło zobaczyć, że niewiele się zmieniło ;) Na mojej trasie była Florencja, Rzym (w nim kilka dni, Watykan kilka razy, te hiszpańskie schody, fontanna di Trevi, Piazza Navona, Koloseum, Forum Romanum - mam nawet podobne zdjęcia :) ), miasteczko Tivoli pod Rzymem, Asyż (absolutnie urokliwe i wspaniałe miejsce, jak tam byliśmy, trafiliśmy akurat na koncert przy Bazylice - cóż za przeżycie!), Rimini, Wenecja. I jedno miejsce szczególne - Loreto, kościół z domem świętej rodziny w środku, potem wyjście na zewnątrz, na zbocze, na którym cmentarz poległych w II wojnie żołnierzy, a tam mnóstwo grobów polskich młodych chłopców ...
OdpowiedzUsuń~ No proszę, prawie ta sama trasa, tylko moja ekspresowa (Roma w jeden dzień!). Watykan zwiedziłam bez muzeów:( Bardzo mi się podoba, że Włosi nie wpuszczają do centrum stali i szkła! Dzięki temu ma się wrażenie trwania w bezczasie.
UsuńA cmentarz żołnierzy... - uważnie przyglądałam się grobom na Monte Cassino i czytałam daty. Też młodzi, chcieli żyć. Serce ściśnięte i myśl - czy tak musiało być?
Aż bije z notki to słońce, którego na zdjęciach tyle. Koniecznie jedź tam jeszcze raz i jeszcze raz. Z całego serca życzę.
OdpowiedzUsuń~ Chciałabym, chciała:) Ale marzyć warto, o czym przekonałam się wiele razy. Słoneczny promyk dla ciebie:)
Usuń