Bohdan Urbankowski Poeta, czyli człowiek zwielokrotniony. Szkice o Zbigniewie Herbercie.
To piękna, wartościowa książka, imponująca erudycją. Zawiera właściwie trzy tomy. Pierwszy obejmuje biografię poety, drugi mówi o kreacji i autokreacji, a trzeci - najciekawszy - zatytułowany jest "Norwid schyłku XX wieku". Ponad siedemset stron czyta się jednym tchem.
Rzetelnie przedstawiony życiorys. Bogata bibliografia. Jeśli trudno dotrzeć do faktów, autor wyławia ślady nawet z twórczości. ( I będę tu polemizować z każdym, kto oddziela jedno od drugiego! Pamiętam zajęcia, gdy prowadzący dał nam do analizy wiersz i byliśmy bezradni, dopóki nie wskazał kontekstu biograficznego - inaczej się nie dało)
Zatem zagłębiamy się w opowieść o trzech okupacjach Lwowa, o pierwszych studiach w Krakowie, o kursowaniu między Wybrzeżem i Warszawą. Autor silnie zaakcentował rolę patronów intelektualnych Herberta. Byli to: mistrz Henryk i kochany Jerzy. Opublikowana korespondencja poety z Henrykiem Elzenbergiem i z Jerzym Zawieyskim mówi o pogmatwanych poglądach, religijnym niepokoju, o lekturach, fascynacjach, a wzbogacona o wiersze - czasem nigdzie niepublikowane - stanowi bezcenne źródło informacji. Nie jest to jednak naukowa cegła. Bywa i tak, że wspominając "dumną biedę" i wyjazdy z pogadankami na prowincję, pisze: Ze względu na niski poziom odbiorców spotkania zamieniały się w rozmowy i pogadanki o Maryni, a i to nie o całej. (s.132)
Będzie też o europejskich emigracjach i niespiesznych powrotach do Gomółkowa = Ubekistanu = Ubolandu... Krystalizują się poglądy poety, aż dojdzie do rozmowy z Jackiem Trznadlem...
Hańba domowa - według wielu to powód, że Herbert nie otrzymał Nagrody Nobla. W udzielonym wywiadzie poeta zarzucił polskim intelektualistom zdradę własnej kultury, zdradę etyki, zdradę siebie samych. (s.194)
I zaczęła się nagonka, ale nie na przestępców, którzy dokonali zbrodni na polskiej kulturze, lecz na autorów, którzy o tym przypomnieli.
Coraz bardziej osamotniony poeta nadal toczy pojedynki - o honor Armii Krajowej, o Popiełuszkę, o Kuklińskiego, o niepodległość Czeczeni...
Wziął na siebie też obowiązek prezentacji "pokolenia rozstrzelanych" (nie lubił określenia Kolumbowie). Żył z poczuciem obowiązku wobec tych, którzy zginęli.
poezja córką jest pamięci
stoi na straży ciał w pustkowiu
szelesty wierszy tyle warte
ile jest w nich oddechu tamtych
To samo, w innych słowach, powie Pan Cogito: ocalałeś nie po to aby żyć / masz mało czasu trzeba dać świadectwo... (s.588)
Tych, którym bliskie są te sprawy, odsyłam do książki. Ja wspomnę jeszcze o dwóch rzeczach, nieznanych mi wcześniej. Jedna z nich to zielona pieczątka, której w ostatnich latach Herbert używał w korespondencji z przyjaciółmi. Napis na stemplu głosił:
Dowódca Królewskiej Samodzielnej Brygady Huzarów Śmierci - Pułkownik Zbigniew Herbert. Metafora tyle żartobliwa, co wieloznaczna.
I sprawa kolejna - Siódmy anioł. To projekt ostatniego wieczoru poetyckiego. Organizatorzy, a i sam autor, mieli jeszcze nadzieję na osobisty udział Herberta. Ten zaproponował, żeby jego wiersze były recytowane na końcu po innych poetach. Byli to: J.Kochanowski, F.Karpiński, J.Słowacki, C.Norwid, T.Gajcy, K.K.Baczyński. On miał być siódmy. Sam dyktował teksty, recytował z pamięci wiersze, a plan wystąpienia ma dziś rangę testamentu poety.
Poeta pisze w kamieniu rzymskim, duktem pisma bardzo jasnym i bardzo spokojnym, a są w nim wszystkie odgłosy tej ziemi... (s.476)
Wszystkie cytaty pochodzą z książki: Bohdan Urbankowski Poeta, czyli człowiek zwielokrotniony. Szkice o Zbigniewie Herbercie, Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne, Radom 2004
Ojej! MUSZĘ MIEĆ TĘ KSIĄŻKĘ! Za chwilę będę na nią polować, może będzie na Allegro? Wspaniale, że napisałaś o tej książce!
OdpowiedzUsuńTo fakt z tą nagonką na KSIĘCIA POETÓW: im śmielej bronił wartości, o których wspomniałaś, tym większe ataki były na niego i jego postawę. Jego twórczość wciąż żyje, pulsuje i będzie naszym drogowskazem, nie tylko dla Polaków zresztą.
A o tym, że się tak podpisywał, wiedziałam. Przeczytałam o tym bodajże u Siedleckiej, ale nie dam sobie głowy uciąć.
~ Myślę, że to książka dla Ciebie. Długo polowałam na allegro. Wierzyłam w moc autora po lekturze "Czerwonej mszy" i nie zawiodłam się. Biografia bardziej uporządkowana niż u Siedleckiej (zresztą czerpie z niej garściami). Rzeczywiście tytuł z pieczątki znalazłam w "Panu od poezji". Kłaniam się:) Czytałam dawno i nie zwróciłam uwagi. O nagonce, opuszczeniu nawet przez przyjaciół, wmawianiu wszystkim, że chory... - pisze Urbankowski sporo i boleśnie. Nie chciałam ruszać jednej z gazet ani podawać przywoływanych nazwisk. Kto chce, sięgnie i doczyta. A Herbert w tym wszystkim jak diament - im więcej szlifów, tym cenniejszy i bardziej błyszczący. Cenię ogromnie.
UsuńWielką mi radość znowu poczyniłaś kolejną swoją notką :)) Książki nie ma, ale upoluję ją sobie. "Człowiek zwielokrotniony" - jakże piękne określenie, cudowna metafora!
OdpowiedzUsuńI te Twoje perełki: "Herbert w tym wszystkim jak diament - im więcej szlifów, tym cenniejszy i bardziej błyszczący". MISTRZOSTWO!
~ Jak miło pisać, gdy notka witana z takim entuzjazmem:)
UsuńZnając Twoje tropy literackie, polecam. A pada też w książce wiele razy nazwisko naszego ulubieńca - Łysiaka, który walczył o poetę jak lew. "Perełka" sama się urodziła, jak myślałam, ile to razy dane było Poecie słuchać bzdur na swój temat, a on marzył o byciu obywatelem we własnym kraju. I to były lata 80-te, 90-te! Tytuł książki znakomity, potwierdzam. Jak upolujesz, pochwal się:)
Piękny ten fragment wiersza. Ja właściwie się na poezji nie znam, poezji czytać (odczytać) nie umiem, ale poezja mnie szalenie wzrusza. A Herberta znam zapewne jeszcze mniej niż poezję w ogóle. Tak pomału dojrzewa we mnie chęć sięgnięcia w tym kierunku.
OdpowiedzUsuń~ W poezji wcale nie chodzi o to, żeby ją rozłożyć na czynniki pierwsze, albo wytłumaczyć metafory, albo zrozumieć. Sama podałaś najlepszą odpowiedź - wzrusza! A może spotkanie z Herbertem zacznij od prozy właśnie? Macie wiele wspólnego - Herbert - tak jak Ty - wiele podróżował i zachwycał się sztuką (nie wiem tylko nic o musicalach). Z tych miłości powstały trzy tomiki: "Labirynt nad morzem" to refleksje po spotkaniu z antykiem; "Barbarzyńca w ogrodzie" to szkice o kulturze i sztuce po zwiedzaniu Włoch i Francji, a ostatnia z trylogii - "Martwa natura z wędzidłem" dotyczy malarstwa holenderskiego. Za nią się właśnie zabieram, bo w listopadzie powinnam zwiedzać Amsterdam, a tam Gogh i Rembrandt królują. Dojrzewaj, dojrzewaj:)
UsuńJakaż szkoda, że nie wiesz nic na temat ew. inklinacji ku sztuce musicalowej :) A temat Barbarzyńcy w ogrodzie bardzo mnie ciekawi - będę nań polować. Amsterdam mi się marzy (głównie pod kątem Muzeum Van Gogha), ale zapewne znalazło by się tam więcej ciekawych miejsc do oglądania. Na razie dostaję oczopląsu kiedy oglądam rozkład lotów, bo chcę i wracam i lecieć w nowe miejsca i łączyć jedno z drugim i wygrać w totka, aby było na to wszystko :)
OdpowiedzUsuń~ Ja najbardziej boję się samolotu. To będzie kolejny mój pierwszy raz, jeśli nie zastrajkuje obsługa lotniska albo nie przeszkodzą mgły. Ciągle anioł chce mnie ratować, a ja się pcham na pokład. Wygrana w totka niepotrzebna, bo Rzeszów uruchomił kolejne tanie linie. A poza tym - komu chce się w szarugę jesienną ruszać z domu? Choć podobno Amsterdam najładniejszy jest w deszczu. Też marzę o obu muzeach malarzy.:)
UsuńMam już za sobą moje pierwsze spotkanie z prozą Herberta. Przeczytałam Mistrza z Delf i jestem ...pod ogromnym urokiem. Recenzja z 11 lipca, gdybyś była zainteresowana. Dziękuję, bo to dzięki tobie wypożyczyłam tę książkę.
Usuń~ Właśnie wróciłam i próbuję się odnaleźć. Przeczytałam recenzję i cieszę się ogromnie z Twojego spotkania z Herbertem! Co mistrz, to mistrz. Nie zawiedzie. Przyznaję - czasem trudny - ale podnoszę sobie poprzeczkę i hop! do kultury wysokiej. Ja dopisuję do listy "Mistrza...". Serdeczności:)
UsuńHerbert... Herbert... Nie mogę przeboleć tego, że to nie Herberta uhonorowaliśmy nagrodą, lecz- panią Szymborską, piewczynię komunizmu. Panią, która jak horągieka zmieniała poglądy i umiała zdobyć sympatię. A Herbert? A Nowakowski? kto o nich mysli, kto o Nich wie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, czytam - Wierny Czytelnik.
~ Witam w papierowym domu. Cieszę się z Twojego wpisu z kilku powodów. Przede wszystkim myślę czasem, że takie książki są już nikomu niepotrzebne, patrząc chociażby na liczbę komentarzy. Po drugie - wpisujesz się pod tematem szczególnie mi bliskim, dotyczącym rozliczeń z PRL-em. Najbardziej popularna opinia to "nie obchodzi mnie to". Tak ludziom grubą kreskę wmówili. Po śmierci wspomnianej poetki zamilkłam przerażona ilością hymnów na jej cześć. Staram się napomknąć czasem o ważnych sprawach, ale macki redaktorów nielubianej gazety daleko sięgają. Oj, oberwało się Urbankowskiemu za tę książkę, że ściąga z piedestału paru ulubieńców, wymienia ich z nazwiska i pokazuje w prawdziwym świetle "autorytety moralne". Odezwij się czasem, żeby chciało mi się chcieć - czytać i pisać o dobrych książkach, a nie o lansowanych bestsellerach. Dziękuję i też pozdrowienia ślę:)
UsuńChyba nie było aż takich powodów do przerażenia :-), była dobrą poetką tak jak dobrym poetą był Herbert. Dla jasności - nie tłumaczę, ani nie usprawiedliwiam Szymborskiej z jej serwilizmu wobec komunizmu - bo w odniesieniu do osoby dorosłej w pełni już uformowanej, przekonującego wytłumaczenia nie ma. Niestety nie zawsze jakość twórczości idzie z jakością życia vide Malaparte, Celine czy Pound. Ale też ich twórczości nie oceniamy poprzez ich życiowe wybory czasami mało chwalebne, oględnie rzecz ujmując. Inna rzecz, że pisząc jedno a postępując inaczej stają się też mało wiarygodni z tym co piszą. Z drugiej strony czy ktoś wyrzucił do śmieci "Główne nurty marksizmu" dlatego, że Kołakowski nigdy nie przeprosił (o ile mi wiadomo) za to co wcześniej robił. Ostatecznie do nas należy wybór ku czemu i ku komu nakłonimy ucho. Ale pewnie byłby to temat na osobny blog :-) Pozdrawiam :-)
UsuńTo miłe, że masz świadomość, kim byli niektórzy z dzisiejszych wielkich. Twórczość podziwiam, ale pamiętam, bo to wszystko składa się na życie literackie. A Herbertowi jednak się dostało.. "Warszawkę" obowiązywało tabu, a tu sypią się nazwiska. Chociażby ściągnięcie z piedestału Ważyka. Przypomniał też o Barańczaku, który był jednym z najczerwieńszych młodych aparatczyków PZPR w Poznaniu i miał np. za sobą haniebną nagonkę na Iłłakowiczówną. A zemsta kolaborantów? Pierwszy zaatakował Urban, sugerując, że "Hańbę..." mógł napisać tylko chory psychicznie. Plotka okazała się zabójcza, bo nawet w pośmiertnym artykule (wywiad z żoną - w tle zdjęcia)Katarzyna H. o tym mówi. Niestety:(
UsuńPozdrawiam już wakacyjnie:)
Dziękuję za polecenie książki, jako wielbicielka Herberta jeszcze jednak nie czytałam ani nawet nie słyszałam. Serdeczności
OdpowiedzUsuń~ To już trzecie spotkanie z Urbankowskim i również trzecie udane. Teraz mogę go kupować w ciemno. Czytanie o Herbercie to była uczta. O książkę trudno, ale warto się potrudzić. Piątek wieczorem - najpiękniejsza chwila tygodnia. Zatem moc uśmiechów ślę:)
UsuńDO Herberta przymierzam się już jakiś czas, póki co były próby, ale tylko paru wierszy. Nie wiem czemu, ale jakoś nie mogę się do niego przekonać... Ale może przybliżenie jego sylwetki mi pomoże? Zobaczymy.
OdpowiedzUsuń~ Sun.Shine, witaj w papierowym domu:)
UsuńNie będę namawiać do czytania Herberta. Jego trzeba znać. Jeśli jednak z podejściem do poezji było średnio, to biografię ma piękną, a w opracowaniu Urbankowskiego wyśmienitą. Polecam i pozdrawiam.
Masz bardzo ciepło kojarzący mi się nick:)