Bohdan Urbankowski Czerwona msza albo uśmiech Stalina
Gdy wichry burzliwe wieją,
Gdy w sercu spokoju nie ma,
Idącą wiosną, nadzieją
Palą się gwiazdy Kremla:
W ich blasku jest uśmiech Jego
I oczy pełne troski.
Uczciliśmy Go przysięgą:
Milionem wart stalinowskich. (Artur Międzyrzecki)
Długo zastanawiałam się, czy napisać o tej książce. Przeczytana, oplatała serce, wrastała, nie pozwalała zapomnieć. Więc skąd ta zwłoka? Bo macki tych, którzy chcą, by nie pamiętać, sięgają daleko. O książce cicho, chociaż pojawiło się kolejne wznowienie. To milczenie najlepiej tłumaczą słowa Rafała Ziemkiewicza: Uśmiech Stalina jest szyderczy. Z oczywistego powodu: przecież ci, którzy przed nim leżeli plackiem i śpiewali na jego cześć, to późniejsze autorytety i wzorce moralne. Chwaleni, nagradzani, obecni w mediach, promowani przez władzę. Ujawnioną przeszłość próbują wstydliwie zamazać, a swój udział w sowietyzacji kultury zminimalizować. Czasami słyszymy, że to tylko epizod albo błąd młodości. To również zafałszowanie historii, bo sowietyzmu nie budowano z pojedynczych wierszy młodych ludzi, którzy zbłądzili. To był literatów sposób na życie: luksusowe wille, mieszkania z telefonem, sute uposażenia, kliniki rządowe, specjalne sklepy z żółtymi firankami, nagrody państwowe, których nie odrzucili: Woroszylski, Ważyk, Tuwim, Iwaszkiewicz, Słonimski... Przywołani poeci nie opublikowali pojedynczych wierszy. Oni drukowali kilka-kilkanaście książkowych "błędów młodości" - Tuwim (25), Jastrun (21), Broniewski (blisko 20), Woroszylski (15) itd. Oto dlaczego najodważniejsi zaczęli się buntować przeciwko stalinizmowi dopiero kilka lat po śmierci Stalina. Dziś upowszechniają mit (oni i ich obrońcy), że inaczej nie można było, bo wszyscy byli zniewoleni i nikt nie ma prawa ich sądzić. Ba! Kreują się na niepokornych, związanych z opozycją, tworząc zastępczą historię.
Pisanie prawdy o tamtych czasach to niezbędne minimum moralności.
Zatem przejdźmy do historii prawdziwej, znanej mi z lekcji domowych. Książka Urbankowskiego opowiada o kulturze polskiej z lat 1939-1956. Tłumaczy proces sowietyzacji Polski przy współudziale "inżynierów dusz" z zaakcentowaniem roli poetów.
Jest rok 1939. Pierwszy wiernopoddańczy wiersz Stalin napisał Stanisław J.Lec. To początek twórczości niewolniczej. Najbardziej lizusowski utwór, porównujący Stalina do Boga, wyszedł spod pióra Ważyka. Jednak najlepszy (niestety) wiersz o Wodzu Proletariatu stworzył Broniewski. Omawiana książka zawiera sporo strof - zainteresowanych odsyłam. Wiersze stalinowskie pisali prawie wszyscy poeci, a jak była możliwa taka współpraca, pomaga zrozumieć myśl Norwida, iż nie można pokonać narodu bez współdziałania tegoż narodu.
Po kolei - podwójna okupacja: hitlerowska i radziecka. Akcja wynaradawiania rozpoczęła się od uderzenia w inteligencję - pochłonęła tysiące nauczycieli, księży (bo dawali nadzieję), działaczy społecznych. Tu autor wspomina tych, którzy zginęli (Pigoń - należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wrogów diamentami), jak również literatów drukujących w gadzinówkach. Poletkiem doświadczalnym sowieckiej kultury, przeszczepionej później na polski grunt, stał się Lwów. Z tego "lobby" wywodzi się większość późniejszych prominentów. Nasi kolaboranci chwalili sowiecką armię za podbój Polski (... w ten dzień wyzwolenia, siedemnasty września - Pasternak). Wierszy chwalących SS czy gestapo nie było, ale w 1954 roku w Polsce powstanie unikatowa książka Wiersze i pieśni poświęcone pracownikom bezpieczeństwa. Dużo w książce takich przykładów i nazwisk. Z ich pomocą rozpoczęło się fałszowanie obrazu polsko-rosyjskiej historii. Wymazywano ze świadomości fakt kolejnego rozbioru. Odwrócono porządek moralny i napad stał się wyzwoleniem. Zapamiętany obraz Armii Czerwonej "przekuwano" w obraz przyjaznej, ratującej, dzielącej się chlebem i wolnością. Powstał też poemat Pożegnanie Syberii, w którym bohater nie może rozstać się z piękną, gościnną krainą. Następne cele ataków propagandy sowieckiej to tradycje żołnierskie (opluć II RP); Kościół prowadzący "wrogą działalność"; emigracja. Sowieci zdecydowani na działanie długofalowe, walczyli już z przyszłymi pokoleniami, dlatego zwrócili uwagę na szkoły, programy świeckiego nauczania i nowe podręczniki. Tu warto przypomnieć wyrugowanie z nauczania języków obcych, z wyjątkiem rosyjskiego, by odizolować Polskę od Zachodu.
Mieszają się karty historii przetykane poetyckimi strofami. Kilkaset stron faktów, nazwisk, odniesień bibliograficznych. Dla mnie nowością było pojęcie Powstania Antysowieckiego, którego bohaterami byli żołnierze wyklęci. Padają nazwiska, które powinien dziś każdy znać. Walczyli z eksterminacją narodu, zastraszeniem, zsowietyzowaniem. Ich tragedią było to, że wróg mówił nie tylko po rosyjsku. A w literaturze dokonywała się zamiana pozycji kata i ofiary. Do wypróbowanych autorów dołączali kolejni twórcy, którzy swym autorytetem i piórem wspierali system władzy: Szymborska, Różewicz, Kapuściński, Tuwim, Słonimski... Lista jest długa. Sprawiedliwość gdzieś czeka.
Korzystałam z jednotomowego wydania Wydawnictwa ALFA z 1995 roku. Obecnie są dostępne wydania już dwutomowe, poszerzone. Ostatnie z 2011 roku wydała PENELOPA.
Mówi się, że PRL trwa dopóty, dopóki żyją ludzie, którzy się w tym czasie urodzili. Dla mnie ta epoka nie jest jeszcze zamknięta. Przegrywamy walkę o pamięć historyczną. Zdaję sobie sprawę z tego, że niewielu będzie zainteresowanych tym postem. Bo po co? Przecież była "gruba kreska", działa IPN. Mamy demokrację i wolność słowa. Ale wielu spytanych o fakty, nazwiska, utwory - milczy. Przechodzimy obojętnie obok "pomników hańby" w wielu miejscowościach, szkołom nadaje się nadal imiona skompromitowanych osób (ile przedszkoli nosi imię Jana Brzechwy?). Przykłady można mnożyć, np. nad Rzeszowem góruje Pomnik Walk Rewolucyjnych; spacerując ulicą Piotrkowską w Łodzi, znalazłam tablicę pamiątkową poświęconą Armii Czerwonej itd. O świecie książek wydawanych i chwalonych nawet już pisać nie będę. Gdyby ktokolwiek jednak zechciał poczytać więcej, to polecam jako uzupełnienie Czerwonej mszy - pozycję Cenckiewicza Długie ramię Moskwy. Byłam w grudniu na spotkaniu z autorem. Książka również traktuje o podboju Polski przez Sowietów, ale dużo tam o wywiadzie i Ludowym Wojsku Polskim. Takie dobre chłopaki, bo przecież "Czterech pancernych..." nam co chwilę emitują. A oni "rozładowywali" lasy od 1944 roku, wykonywali wyroki śmierci, przeprowadzili inwazje w 56 i 68 roku; trzymali nas pod lufami w stanie wojennym... Nic, tylko czytać.
Zdjęcie ze strony Księgarni Nova w Rzeszowie - organizatora spotkania.
Książkowcu, dziękuję Ci za tę notatkę. Wciąż za mało na blogach pisze się o książkach innych niż najnowsze kryminały:) "Czerwonej mszy" nie czytałem, natomiast niemal równo 20 lat temu czytałem posłowie Urbankowskiego do antologii "Od Staffa do Wojaczka", w którym nader szczegółowo przedstawił swoje zasadnicze tezy. Byłem zaskoczony i zszokowany. Jedyne, co bym zarzucił autorowi, to chyba zbyt proste sprowadzanie motywacji literatów do willi w Aninie i rządowej lecznicy. Dziś Urbankowski już tak nie szokuje, wszystkie te informacje są w podręcznikach szkolnych.
OdpowiedzUsuńNatomiast jestem zdecydowanym przeciwnikiem narzucania odgórnie jakiejkolwiek polityki historycznej. Widziałem od środka, jak wyglądała realizacja jej ostatniej wersji i dziwnie przypominało mi to metody, od których ponoć dawno się odcięliśmy. Zbyt łatwo dekretowano, kto jest bohaterem, a kto zdrajcą i od ilu wierszy ku czci Stalina nie można być patronem przedszkola:P Gdybyśmy wykreślili z kultury polskiej wszystkich autorów wierszy ku czci Stalina, to doprawdy na pobojowisku niewiele by zostało. Czy dzięki temu bylibyśmy lepsi i bogatsi duchowo?
Chciałbym Ci polecić znakomitą książkę Joanny Krakowskiej o Halinie Mikołajskiej, która też mówi o uwikłaniu ludzi kultury w PRL, robi to znakomicie i z użyciem całej gamy odcieni od czerni do bieli.
~ ZWL, dziękuję bardzo za głos, bo nawet ich tu się nie spodziewałam. Napisałam, bo czułam, że muszę. Wiem, że sprawa jest wielowymiarowa. Nie tylko współpracowali dla apanaży. W dwóch tomach autor pisze więcej. Że można się było bać (ale lepiej bać się w willi). Że byli wybrańcami, bo Sowietom zależało na wsparciu autorytetów. Przecież ludzie chodzili po pomoc do Orzeszkowej czy Konopnickiej, gdy przychodziły nieszczęścia. Poeta zawsze w polskiej tradycji dobrze się kojarzył. Gdyby wyrzucić aparatczyków, to faktycznie pusto by się zrobiło na półkach, ale z kolei byłoby może miejsce dla innych. Kapuś-ciński był dobry, ale ilu jego kolegów też było dobrych, a nie podpisali papierów, to za granicę nie pojechali. Z poetów do głowy przychodzi natychmiast Herbert, który nie znalazł się wśród tych, co na kolanach, ale była też Obertyńska i wielu innych. Ilu nie zaistniało w świadomości przez zakaz cenzury? Temat-rzeka. W podręcznikach, myślę, że tylko ślizgają się po powierzchni.
OdpowiedzUsuńZa polecaną książką Krakowskiej będę się rozglądać. Ten temat jest u mnie zawsze przed innymi. Jak zwykle dziękuję za cenne podpowiedzi.:)
Książkowcu, nie można pewnych tematów zostawiać bez komentarza:) Kwestia jest zbyt złożona i ważna. Faktycznie na półkach zostałby nam Herbert, bo nawet Dąbrowska, chociaż na emigracji wewnętrznej, to ordery od Bieruta przyjmowała. Każdy przypadek trzeba jednak rozważać osobno. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będziemy mogli wymienić poglądy.
OdpowiedzUsuńI jeszcze dorzucę znakomity cytat z książki o Mikołajskiej dotyczący "przebudzania się" Brandysów, Jastrunów i Woroszylskich w okresie odwilży: "Za sprawą małżeństwa z Brandysem Halina Mikołajska znalazła się w epicentrum 'wielkich torsji' - pośród pisarzy, którzy do niedawna głusi i ślepi, świeżo przejrzeli na oczy i na różne sposoby odreagowywali trucizny, te, które spożyli, i te, które sami wyprodukowali. Marian Brandys, podobnie jak jego brat i grupa kolegów-pisarzy, byli członkami partii, autorami książek, wierszy i reportaży, o których Ludwik Flaszen napisał w felietonie 'O trudnym kunszcie womitowania', że będą im najsroższą karą" (s. 169). I faktycznie kara to surowa, bo już nawet w okresie, gdy działali w opozycji, Brandysowi czy Woroszylskiemu można było rzucić w twarz ich socrealistyczne dzieła i wielu im to pewnie wypominało.
OdpowiedzUsuńI znowu ja: właśnie ukazała się książka, która może Cię zainteresować: http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/229/17979/Literaci_Relacje_miedzy_literatami_a_wladzami_PRL_w_latach_19561970.html Autor jest bardzo rzetelny i ma dobry warsztat.
OdpowiedzUsuńZawsze z wypiekami na twarzy czytam Twoje posty dotyczące zagadnień historii PRL, do tego potrafisz o tym pisać. Czytając myślałam, że nic nie napiszę pod postem, czuje się jakoś tak mało mądra w tych kwestiach. Jednak coś skrobnę. Wymienione nazwiska bolą. Niby przecież wiem, że tak było, ale dopiero jak się o tym przeczyta w dodatku w jednym szeregu te nazwiska znane i często lubiane, szanowne to robi mi się nieswojo dość mocno.
OdpowiedzUsuńKilka dni temu przeczytałam rozmowę w którymś z Dużych Formatów z przybraną córką Tuwimów i to był bardzo smutny wywiad. Tuwim cierpiał na depresję, kilka razy próbował popełnić samobójstwo, wcześniej zanim stracił chęci do życia pomagał ludziom, chodził do władz, wyciągał ich z więzienia. Nie była to postać czarno-biała.
A biografię Mikołajskiej o której wspomina Zacofany.w.lekturze posiadam (upolowana w antykwariacie za 16zł) jakby nie udało Ci się nigdzie jej dorwać (ale chyba jest dostępna) to zawsze mogę Ci ją pożyczyć:)
Wspomnianej przez Ciebie książki póki co nie będę czytać, wiem że się będę się bardzo denerwować. Ale pewnie jak mi gdzieś wpadnie w ręce to się nad nią pochylę:)
Pozdrawiam serdecznie!
~ ZWL, no i co ja bym zrobiła, gdybym tego posta nie zamieściła?:)
OdpowiedzUsuńChwilę mnie nie było, bo byłam w bibliotece. Przytargałam m.in. "Młodzież PRL. Portrety pokoleń w kontekście historii".
"Mikołajską..." już zamówiłam. Książki Rokickiego na allegro jeszcze nie ma, ale będę polować. Streszczenie na stronie IPN bardzo smakowite. I to będzie kontynuacja w latach, bo "Czerwona msza..." kończy się akurat w 56 r. Wyśmienicie:)
Jak widać, długo z PRL-u nie wyjdę.
Jeśli chodzi o "przebudzenia", to Brandysów i Dąbrowską też z rozbiegu wpisałam w notce jako nagrodzonych, potem jednak sprawdziłam, że kolejne zdanie było o poetach i przy tym zostałam.
Cieszę się na kolejne lektury, ale też cieszę się podwójnie, że temat żyje, że się pisze, mówi, pamięta... Ufff... :)))
Książkowcu, i masz kolejny argument za tym, żeby pisać o tym, co chcesz i co Cię porusza, a nie o tym, co ma szansę przyciągnąć szeroką publiczność:) Rokickiego możesz próbować zamówić przez stronę IPNu, powinny tam być jakieś informacje.
OdpowiedzUsuń~ Papryczko, Ty i PRL jesteście blisko. Wydaje mi się, że masz - jak ja - sentyment do tej epoki, chociaż u Ciebie to już Gierek, a nie mój Gomułka.
OdpowiedzUsuńCo do naszych bohaterów, to niejeden służbę przypłacił depresją, pijaństwem, a nawet samobójstwem. Ciężko jest żyć w matriksie, a oni dobrze wiedzieli, co robią, komu służą i co się dzieje za bramami katowni. W książce Urbankowskiego jest list Tuwima z prośbą o ułaskawienie dla kogoś znajomego. Potwierdza się teza, że ludzie wierzyli w autorytet poety i do niego zwracali się w beznadziejnych sprawach.
W książce też wielokrotnie powtarzało się nazwisko Broniewskiego w różnych kontekstach, dlatego nabrałam ochoty na najnowszą biografię.
Jak pisałam do ZWL - "Mikołajską..." już mam, ale dzięki za chęć ratowania.
Powtórzę, Papryczko, że tak bardzo się cieszę na Wasz odzew! W pracy nawet nikomu pisnąć nie mogę o niczym, bo to nikogo nie interesuje. Jeszcze gorzej, gdy nie czytają, nie wiedzą, a stoją w pierwszym szeregu obrony "biednych" pisarzy, a nawet ubeków (że emerytury im zmniejszają; jak można!). Dzięki, dzięki, dzięki:)))
Książkowcu, z zainteresowaniem przeczytałam Twój tekst i wszystkie komentarze. Ostatnio trochę na ten temat myślałam, więc jest mi bliski.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że tak naprawdę prawo do kategorycznej oceny postępowania ówczesnych literatów miałby ktoś, kto wtedy był w ich wieku i w podobnej sytuacji. My patrzymy na tych ludzi z wygodnej perspektywy lotu ptaka, bo jednak minęło ponad pół wieku. Wiele ważnych rysów się zaciera, kiedy spoglądamy na ludzi z takiej odległości.
Według mnie człowiek ma prawo do błędów. To, że ktoś pięćdziesiąt lat temu napisał wiersz o Stalinie, w moich oczach go nie przekreśla, bo w pewnym momencie zrozumiał swoją pomyłkę i potem postępował, a również pisał inaczej.
To były niewyobrażalnie trudne czasy, a mówimy o ludziach bardzo wrażliwych, o subtelnej strukturze psychicznej, bo chyba tacy są w większości poeci.
Oczywiście cały czas mówię o pisarzach, którzy mają na koncie bałwochwalcze dzieła socrealistyczne, nie o donosicielach współpracujących na stałe z SB czy karierowiczach, którzy mieli na uwadze tylko poprawę swojej sytuacji materialnej.
Na pewno trzeba o tym mówić, temat nie powinien być traktowany jak szkielet w szafie. Książka Rokickiego rzeczywiście bardzo ciekawie się zapowiada. Znalazłam ją na Allegro, tylko trzeba zaznaczyć "szukaj w tytułach i opisach".
Cieszę się, że poruszasz takie trudne zagadnienia.
~ ZWL, zamówiłam ze strony IPN w księgarni poczytaj.pl. Akurat nie mają i trzeba poczekać, ale to serce rośnie. Bo jak nie ma, to znaczy, że czytają. A jak czytają, to znaczy, że wiedzą.:)
OdpowiedzUsuńCo do pisania dla siebie, a nie "pod publikę", to masz zupełną rację. Mam z tym problem, ale powolutku, powolutku...:)
~ Lirael, dziękuję za zabranie głosu na trudny temat. Czy ja mam prawo moralne krytykować kogoś za postępowanie przed 50 laty? Myślę, że tak. Mój Tata był aresztowany w opisywanym czasie, a wyszedł na mocy amnestii w 56. Ja też jestem rocznikiem z lat 50-tych (a co mi tam!). O Katyniu czy 17 września wiedziałam od Taty. Lubiłam jako dziecko bawić się Jego dłońmi i pytałam, dlaczego ma takie dziwne paznokcie. Chyba nie muszę pisać, że zmiażdżone w okrutnym śledztwie. Moja rodzina przez lata ponosiła konsekwencje zaangażowania się w walkę o wolną Polskę. Bydgoskie śledztwo wzięło w tryby dziadka, mojego Tatę i jego 16-letnią(!) siostrę. Gdy oglądałam "Przesłuchanie" Bugajskiego, płakałam. Nie tylko dlatego,że postać grana przez Jandę cierpiała. Dlatego, że uprawiała miłość lesbijską ze współwięźniarką, a jej pamiątką z więzienia było dziecko z ubekiem. Moja ciocia przechowuje krzyżyk zrobiony ze szczoteczki do zębów. Podyktowała mi więzienny pacierz. Tak było w Fordonie - katowni kobiet.
OdpowiedzUsuńWybacz ten osobisty wpis, ale nam nie wolno zapomnieć. Nie epatuję nim w poście, a tu nie każdy wejdzie i przeczyta. Ciągle mi mało i mało o tych czasach, ludziach i ich cierpieniach. WSZYSCY o tym wiedzieli, nawet pasący krowy. A im ktoś był wyżej w społecznej hierarchii, tym widział wyraźniej. To nic, jeśli pobłądzili. Gorzej, jeśli zaprzeczają, minimalizują i manipulują faktami. Polacy chcą prawdy, a potem potrafią wybaczyć. Tylko tyle.
Też baaaardzo dziękuję za zabranie głosu, bo liczyłam się z ciszą. Serdeczności:)))
Książkowcu: nie chcę Cię martwić, ale to po prostu najnowsza nowość jest i pewnie jeszcze dystrybucja się nie rozkręciła:) Natomiast czytać będą, sam chętnie zajrzę:)
OdpowiedzUsuń~ ZWL, jakoś się nie martwię. Czekałam 50 lat, to co to 2-3 tygodnie. Przynajmniej będę pierwsza z recenzją - chociaż raz, bo generalnie czytam zaszłości z zakurzonej półki. Dobrze, że wydają:)
OdpowiedzUsuń~ Książkowiec
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za te niezwykle osobiste wyznania. Szczerze współczuję tego, przez co przeszli członkowie Twojej rodziny. Po prostu brak mi słów.
W swoim komentarzu podkreślałam, że chodziło mi o poetów, którzy napisali kilka propagandowych wierszy, nie o donosicieli czy zbrodniarzy.
Uściski i jeszcze raz Ci dziękuję.
Przeczytałam przed chwilką Twój przedostatni wpis w komentarzu i zimno mi się zrobiło tak w środku i ciarki mi przeszły po pleckach, glut w gardle się usadowił. Wspominałaś wcześniej o Twoim tacie jakoś na początku "naszej znajomości", ale pierwszy raz napisałaś coś więcej. Przy paznokciach taty zebrało mi się na płacz. To jest taki książkowy (nota bene) opis i jak sobie pomyślę, że to nie jest wspomnienie dziewczynki z czytanej przeze mnie książki, ale ten ktoś jest tuż tuż za rogiem (choć dzieli nas wiele kilometrów) i ja z tą już dawno dorosłą dziewczynką "rozmawiam" to jakoś mi tak straszliwie smutno jest, że ta dorosła dziewczynka ma takie wspomnienie o tacie i mam ochotę tą malutką dziewczynkę utulić i ukochać. Także utulam tak od serca jeśli można. Można?
OdpowiedzUsuńTrzeba pamiętam, trzeba na te trudne tematy czytać i mówić i jasne trzeba też oddzielać zwykły konformizm, strach o siebie o rodzinę, zaplątanie w przebrzydłe czasy od jawnego manipulowania losem ludzkim, jakie dawała władza.
Pozdrawiam cieplutko!:)
~ Papryczko, wspomniałam rzeczywiście Tatę przy książce Janusza Krasińskiego. To on w swojej tetralogii opisał wszystko, czego Tata nie zdążył mi opowiedzieć. I z tym długiem zostałam. I nie wiem, jak spłacić. Dlatego ciągnie się za mną ta nić z pamięcią. Powolutku mi lżej, bo czytam, bo piszę, bo sięgają inni. Tomy Krasińskiego przeczytała już Iza, potem "Fotel przy kominku" zamieścił recenzję. Jeśli od nich też ktokolwiek przeczyta, to już będzie nas - pamiętających więcej. I nie tylko o Tatę mi chodzi, ale o tych wszystkich, którzy już opowiadać nie mogą.
OdpowiedzUsuńDziękuję za chwile dla mnie. To dla mnie ważne. Całe lata o tym mówić nie mogłam. Najpierw nie można było, a teraz to nie jest "trendy".
Zawsze w marzeniach, w smutku, w kątku, marzyłam, że otaczają mnie opiekuńcze ramiona. To anioły - myślałam. I mam takie anioły w życiu:)
Kochana jesteś:)))
~ Lirael, mijają lata, a trudno o wszystkim mówić.
OdpowiedzUsuńJa też zaznaczałam, że nie piszę o autorach przypadkowych wierszy, do których opublikowania autorzy zostali zmuszeni, by móc dalej drukować. Rzecz głównie o tych, którzy latami trwali i wzmacniali władzę swym autorytetem. Im bardziej sprawne pióro, tym zaufanie społeczeństwa większe. Do nich czuję żal największy. Ze względu na osobiste doświadczenia nie jestem pobłażliwa i trudno mi przejść obojętnie obok ochów i achów, jak chociażby po filmie Kolendy-Zaleskiej o Szymborskiej (Moje życie jest w wierszach) czy trudno milczeć po pogrzebie Miłosza i umiejscowieniu go na Skałce. Jednak spróbuję zmierzyć się z legendą i ferie zamierzam spędzić z Franaszkiem. Zobaczę, co z tego wyniknie.
Dziękuję za dobre słowa, chwile dla mnie, ale chyba przede wszystkim za zatrzymanie się nad przeszłością.:)
Kiedyś i ja sięgnę po tego typu literaturę. Dzisiaj mogę napisać tylko, co napisałam już kiedyś wcześniej - dobrze, że są takie osoby, które zachowują pamięć tamtych trudnych czasów. Skłaniam się ku wypowiedzi Lirael, że w takich obrachunkach z przeszłością należy zachować dużą ostrożność, aby kogoś nie skrzywdzić, abyśmy sami nie stali się owymi ONYMI. Czasami słowa potrafią bardzo mocno zranić. To oczywiście takie sobie abstrakcyjne rozważania, gdyż nie mam takiej wiedzy, jak Ty na temat poetów - ofiar i poetów - szubrawców.
OdpowiedzUsuńNo i współczuję osobistych bolesnych przeżyć, które na pewno determinują zarówno twoje poszukiwania, jak i sposób myślenia.I wcale się temu nie dziwię, trudno, aby było inaczej.
Obejrzałam dzisiaj polski film "Kret" i tak jakoś mi się złożyło z Twoim postem. Ja ogólnie jestem najdalsza od wydawania osądów na temat czyjegoś postępowania, bo żyjemy i my i ludzie kilkadziesiąt lat temu w konkretnych czasach i po obejrzeniu filmu jeszcze bardziej będę ostrożna w ocenianiu postępowania niektórych osób. Po gdyby mi tak jak bohaterowi filmu władza postawiła na szali życie najbliższej osoby (bądź osób) za cenę podpisania lojalki, albo nawet bycia agentem, to podpisałabym tysiąc lojalek i byłabym najbardziej skutecznym agentem żeby tylko uratować ukochane osoby. Może to straszne, ale tak jest.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą polecam bardzo film Kret. Bardzo dobrze zagrane role. Ja to kupuje:)
Pozdrawiam ciepło:)
~ Gosiu, wiadomo, że czytamy wedle upodobań, a ja ponadto - wedle wewnętrzego przymusu. Jeśli z tego mojego czytania tu czy tam padnie ziarno - myśl, refleksja - to dobrze. Żyję tu i teraz, ale o przeszłości pamiętać muszę.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odezwanie się na temat dla mnie tak ważny:)))
~ Papryczko, jestem najeżona, gdy podchodzę do filmów o tym okresie(jak pisałam wyżej o "Przesłuchaniu"). Niby prawda, a zgrzyta. Chociażby rzecz o rotmistrzu Pileckim. Najwięcej do powiedzenia miałaby rodzina, ale mieli wybór - albo powstanie film według czyjejś koncepcji, albo żaden. Wiele ważnych słów w spektaklu nie padło, co zniekształca obraz głównego bohatera i czasów.
OdpowiedzUsuńPoruszasz ważny problem, gdy poza torturami fizycznymi jest przemoc psychiczna. Też nie wiem, jak bym się zachowała. Nie daj mi, Boże, takich doświadczeń, bo słaba jestem.
Ale wracając do książki Urbankowskiego, naszych poetów w PRL nikt nie torturował (pomijam Lwów, gdzie siedzieli Broniewski, Wat...), a stawali "w przedniej straży komunizmu" (Wyszyński). Dlaczego? Powody różne - uwierzyli w ideologię, często chcieli istnieć jako literaci - byli dumni ze swoich wierszy, chwalili się nimi! Jeśli jeszcze dzięki temu mogli żyć dostatnio, to czego chcieć więcej? Kto zmuszał Szymborską do podpisania listu w sprawie biskupów krakowskich? Czy jest ślad żalu, przeprosin, wynagrodzenia krzywd? Jeśli się mylę, nie wiem, to chętnie się dowiem, doczytam. A za ileś tam lat będzie już tylko legenda i miła, uśmiechnięta starsza pani na zdjęciach. Dlatego trudno mi sięgać po utwory wielu pisarzy, chociaż tworzą literaturę na wysokim poziomie. Dopóki pamiętam. Nie mnie sądzić, ale pamięć przechować.
Pozdrawiam cieplutko w ten przyprószony śniegiem niedzielny poranek:)
Książkowcu,
OdpowiedzUsuńCzytam właśnie "Rachunek naszych slabości" Kijowskiego i trafił mi się jeden szczegól, który chyba pasuje do tej dyskusji.
Tuz po wojnie, w polskich warunkach, literatura byla najsilniej działająca tuba propagandy. Stąd te wyjątkowo pożywne konfitury wlaśnie dla pisarzy. Potem już nawet nie to, że reżim zlagodniał, tylko zwyczajnie nie było az takiego zapotrzebowania na pisaninę.
A co do zdań, żeby "nie oceniać". "Nie oceniać" we wspólczesnej nowomowie czesto zamienia się w "nie mówić". Czyli nie pamiętać, jak pisze Książkowiec powyżej. I nie chodzi mi o wypowiedzi z tego wątku, one tylko wywołały skojarzenie, tylko o wypowiedzi osób publicznych.
~ Izuś, zgadza się, nie ma mody na mówienie i pamiętanie. To źle widziane. Jakże często to słyszę! Od razu jestem postrzegana jako wróg ojczyzny, a niebawem nazwą mnie faszystą (bo tak ostatnio po 11 listopada nazywa się patriotów, którzy chcieli uczcić święto).
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypomnienie Kanonu Literatury Podziemnej. Miałam pilnować, kupować, a przegapiam. Serdeczności:)))
Kanon jest w dedalusie, niestety chyba tylko w stacjonarnym (najbliżej Ciebie w Krakowie chyba).
OdpowiedzUsuńA warto tam, jeśli masz taką możliwość, bo ceny dużo niższe. A tomów sporo.
Słyszałam pojęcie Powstania Antysowieckiego przy okazji przeczytania dodatku do "Rz" - "Żołnierze Wyklęci 1943 -1963. Historia antykomunistycznego podziemia niepodległościowego". A takie posty jak Twoje - WALCZĄ O PAMIĘĆ" - w każdym wymiarze. Dzięki.
OdpowiedzUsuń~ Izuś, zajrzałam na stronę Bellony i nie jest tak źle. Niektóre wcześniejsze już mam. Nie wszystkie nazwiska też są warte zakupu po tym, jak ujrzały światło dziennie teczki w IPN.
OdpowiedzUsuńKraków pewnie zobaczę dopiero wiosną. Dzięki za pomoc:)
~ Bibliofilko, mam wszystkie zeszyty. Zaglądam - jest powstanie antykomunistyczne w 4.numerze. Nie zwróciłam wcześniej uwagi. Może teraz wpadło mi w oko, bo Urbankowski użył wielkich liter? Szacunek im się należy, o tak!
OdpowiedzUsuńDzięki za wnikliwe pochylenie się nad moim tekstem i za cenny głos.:)))
PS
Przy okazji przeglądam - we wspomnianym zeszycie jest akuratne zdjęcie: Kongres zjednoczeniowy PPR i PPS w Warszawie, grudzień 1948 roku. Bierut bije brawo Tuwimowi, który wraz z Iwaszkiewiczem i innymi twórcami manifestowali poparcie dla komunistów.
Widzisz tak się bałaś, że temat nikogo nie poruszy, że nikt się nie odezwie, a tu popatrz ile komentarzy!:)))
OdpowiedzUsuńA apropo "Kreta" to mogę Ci zdradzić chyba przyczynę dla której główny bohater najpierw podpisał lojalkę, a potem został agentem, nie zdradzę Ci fabuły, pewnie nie będziesz chciała się denerwować podczas oglądania. Ale głównego bohatera nikt nie torturował, obeszło się bez krztyny przemocy fizycznej. Bohater miał rocznego synka i śmiertelnie chorą żonę w szpitalu, której odmówiono ratującej życia operacji, bo bohater był w Solidarności i wtedy pojawił się życzliwy ubek i postawił ultimatum albo podpisuje wtedy tylko lojalkę i żonę przenoszą do dobrego szpitala, albo żona umiera w męczarniach. Podpisuje, żona i tak po kilku tygodniach umiera. Wtedy bohater przychodzi do ubeka i chce się wycofać. Wtedy słyszy, że albo zostanie agentem, albo synek trafi do Domu Dziecka, już on się o to postara. I dalej już poszło. Chyba wolałabym żeby mnie torturowano:(((
~ Papryczko, odzew rzeczywiście mnie zaskoczył. Czyli duch w narodzie jest:)
OdpowiedzUsuńCo do filmu, to obejrzę, bo lubię mieć własne zdanie. Jednak mroczne, trudne - wolę przeżywać w domu, więc poczekam na płyty. Piszę w liczbie mnogiej, bo i "W ciemnościach" zobaczyć by się chciało. Przemoc psychiczna jest chyba najgorsza. Tak łamali największych. Słyszałam o przypadkach, że komuś obiecywali zwolnienie, a bliska osoba już nie żyła. Oj, naczytałam ja się, nasłuchałam, łez wylałam. Ciężko mi czasem było, a książki odłożyć nie mogłam. Z fikcją lepiej sobie radzę, a tak wyobraźnia pracuje. Do tego łagry i lagry. Wiem, że też dużo czytasz na ten temat. Serce rośnie, gdy młodzi chcą pamiętać. :)
Trudno oceniać ludzi i czyny z innych lat niż mi współczesne, ale wiem jedno nie toleruję manipulacji i kłamstw i uważam, że powiniśmy pamietać mimo że to nie jest przyjemne i atrakcyjne, ale jest ważne. Naród bez pamięci,bez historii, co to za naród???
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypominanie :)
OdpowiedzUsuń~ Anetko, pamięć to najlepsze, co możemy im ofiarować. Czytam dalej, bo literatura na temat pączkuje. Zacieram ręce i stosik rośnie. Jeśli jest odzew - a jest zaskakująco - to ośmielę się jeszcze wrócić. Serdeczności:)
OdpowiedzUsuńDzien Dobry!
OdpowiedzUsuńJa w zupelnie innej sprawie niz temat dzisiejszego posta. Pare tygodni temu przeczytalam u Pani na blogu relacje z Wiednia (ktora bardzo mi sie spodobala). Postanowilam wiec odwiedzic to piekne miasto z przyjaciolka i chcialam sie zapytac jakie przewodniki moglaby mi Pani polecic o Wiedniu. Moze tez moglaby mi Pani polecic jakas dobra literature z Wiedniem w tle.... Pozdrawiam serdecznie. Wyspa
~ Wyspo, witaj w papierowym domu. Miło, że zaczytałaś się w mojej relacji, bo globtroterem nie jestem i jeżdżę 1-2 razy w roku. W Wiedniu byłam z przewodnikiem PTTK, może dlatego tak było fantastycznie. Już nie nabiorę się na oferty innych biur, gdzie leży się plackiem albo jeździ do marketów. Tyle to mam w kraju. Zwiedziłam w tym towarzystwie kilka stolic i każdą jestem oczarowana, orientuję się też na tyle, że mogłabym bez obawy jechać drugi raz prywatnie. Wiedeńskie przewodniki kupiłam w Empiku. Było sporo, oglądałam długo i wybrałam dwa - cena przystępna, dużo zdjęć i podstawowe informacje, mają też dokładne mapki dla zwiedzających. Pierwszy to seria "TOP 10 - Wiedeń" Wiedzy i Życia, Warszawa 2011. Piękne kompendium. Potem dokupiłam "Wiedeń" Anity Ericson z Wyd. Dumont, bo tam było jeszcze o dwóch miejscach, które mnie zauroczyły: Cukiernia Demel i Biblioteka Prunksaal. Bardzo jestem ciekawa, czy się wybierzesz i czy będziesz zadowolona. Jeśli tak - odezwij się (mogę tak się zwracać?).
OdpowiedzUsuńZ literatury zdążyłam połknąć "Pasje utajone" I.Stone`a i "Romans Kraszewskiego z wiedenką" A.Trepińskiego. Za to dwa filmy - "Przed wschodem słońca" i "Przed zachodem słońca" to cudne spacery po Wiedniu i Paryżu (myślę, że nie przekręciłam tytułów).
Serdeczności:) Beznadziejnie zakochana w Wiedniu:)
Bardzo dziekuje za tak pelna odpowiedz! Postaram sie odnalezc i przewodniki i ksiazki (bo lubie nasiaknac troche atmosfera miasta, ktore mam odwiedzic). A czasu mam jeszcze troche, bo wybieramy sie w marcu..Na pewno sie odezwe. Dziekuje raz jeszcze! Pozdrawiam serdecznie. Wyspa
Usuń~ Wyspo, planuj, czytaj i jedź. Już Ci zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wpis i te niezwykłe komentarze! Pozdrawiam i czekam na wrażenia z "Teorii zbrodni uprawnionej".
OdpowiedzUsuńAle tu ciekawa dyskusja się toczy!!! Cieszę się, że znalazłam ten blog!:) Wszyscy uczestnicy tej swoistej rozmowy poruszyli tyle interesujących mnie wątków, że do rana bym chyba siedziała, gdybym chciała się do wszystkich odnieść:)
OdpowiedzUsuńWspomnę tylko, że jestem już po lekturze "Długiego ramienia Moskwy" - napisałam o tej książce na swoim blogu.
Czytam teraz (z przerwami, ponieważ lekturze towarzyszy rozpacz z powodu bezmiaru ludzkiej krzywdy) "Bestie. Nieukarani mordercy Polaków. Reporterskie śledztwo o ludziach, którzy w czasach komunizmu mordowali polskich patriotów, za co nigdy nie zostali ukarani" Tadeusza Płużańskiego. Tytuł niesamowicie długi, ale nie powinno to Was zniechęcać. Wręcz przeciwnie, Zaintrygować,
Czytam też "Skrwawione ziemie..." Snydera, o polityce masowych mordów dwóch reżimów: nazistowskiego i sowieckiego. O tej książce też już trochę napisałam na swoim blogu. Jeśli kogoś to zainteresuje, zapraszam! Pozdrawiam!
~ Beatko, witaj w papierowym domu. Dziękuję za włączenie się do ważnej dla mnie dyskusji i jej adekwatne podsumowanie. O Płużańskim słyszałam, o książce nie, więc się rozglądam. Czuję, że to coś bardzo, bardzo ważne dla mnie.
OdpowiedzUsuńCieszę się wielokrotnie z wpisów pod tym postem, bo myślałam, że temat nikogo nie interesuje. A tu nie dosyć, że odzew, że mądre, rzeczowe wypowiedzi, to jeszcze lawina lektur, których istnienia nawet nie przeczuwałam.
Przeczytałam na Twoim blogu kilka postów i narobiłam sobie smaku. Za tydzień wychodzę na trochę z kieratu i w końcu będę robić to, co powinnam - czytać, pisać, rozmawiać o książkach. Cieplutko pozdrawiam i cieszę się niezmiernie, że Cię znalazłam w tym blogowym gąszczu.:)))