DOM Z PAPIERU



sobota, 14 stycznia 2012

Kiermasz rozmaitości

Stosik, czyli to, co u innych lubię najbardziej

Podczas podsumowania ubiegłego roku czarno na białym "wyszło mi", że prawie codziennie staję się posiadaczem nowej książki. Wydawało mi się to niemożliwe, a jednak. Minęły dwa tygodnie, a w styczniu już wprowadziły się do mnie:

J.Tomkowski Dzieje literatury powszechnej - bo okazyjnie w Weltbild, a powtórka z tej dziedziny czasem wskazana;
S.Falkowski, P.Stępień Ciężkie norwidy - jak wyżej;
W.Aksionow Moskwa kwa kwa - bo czas i miejsce warte poznania; dawno miałam na liście, a tu cenowa okazja j.w.; Moskiewska saga tegoż autora ciągle w sferze marzeń;
J.Krakowska Mikołajska. Teatr i PRL - skutek wcześniejszego wpisu;
T.Bocheński Witkacy i reszta świata - to z kolei wynik  blogowych podsumowań, tęsknota do dawnych czasów i próba odpowiedzi na pytanie, czy można cofnąć kulturę;
J.Hugo-Bader Dzienniki kołymskie - mały, polski robaczek na obrzeżach historii (autor o sobie) - już kocham tę książkę!;
M.Kundera Zdradzone testamenty - książka, w której głównym bohaterem jest sztuka powieści;
M.Spychalski, J.Szoda Mówi Karpowicz - ciąg dalszy spotkania z Tymkiem, który w samotnosci uświetniał poezję polską;
D.Lessing Pod skórą t.I - mam nadzieję, że dowiem się, jaką drogę przeszła w życiu autorka, zanim napisała Piąte dziecko;
R.Bugajski Jak powstało "Przesłuchanie" - również zobaczę, jak powstaje legenda;
A.Kijowski Rachunek naszych słabości - pójdę śladami Kanonu Literatury Podziemnej;
M.Gaszyński Teoria zbrodni uprawnionej - radiowy dziennikarz z zacięciem literackim próbuje ciągnąć mnie po świecie, m.in. w ubeckie kazamaty;
K.Karaskiewicz Halina Poświatowska w zwierciadle swej kobiecości i H.Poświatowska Opowieść dla przyjaciela - jestem winna hołd tej poetce.

To nie tak, że tylko kupuję, a nie czytam. Oj tam, czytam, ale czasem nie mam o czym pisać. Przykłady?



Izabela Sowa Części intymne
Znam pisarkę, wszak z Podkarpacia. Zatem ona prowincję też zna. Najnowsza książka pisana językiem "owocowej trylogii" - inteligentnie, z humorem. Pojawiły się seryjne recenzje, więc streszczanie nie ma sensu. To nowe spojrzenie na rynek wydawniczy, czytelniczy. Obraz właściwie smutny, choć ironia i język dają wrażenie lekkiej lektury. Co zatem nie tak? Czytam ją w ramach spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki, a o klubach czytelniczych tu sporo. Pokazane nieciekawie. Janusz - autor bestsellerów - wyrusza w trasę. Spotyka się z młodzieżą, ale też kilka przystanków to biblioteki. Na spotkanie przychodzą emerytki, którym udało się odkleić od telewizyjnych seriali. Żenujący poziom rozmów - o sprawach rodzinnych, pijących mężach, kłopotach zdrowotnych... Właściwie te kluby nikomu i niczemu nie służą. Autor zalicza pańszczyznę (bo dobrze płacą), a panie cieszą się, że widziały żywego pisarza. Jeśli tak nas widzą pisarze jeżdżący po  Polsce, to ja przestaję bywać, czytać i silić się na inteligentne pytania.
Nie obejmuję tym recenzyjnym skrótem całości powieści, bo są tu i ówdzie dobre i mądre fragmenty, ale obraz DKK i prowincji zabolał: szara biblioteka wciśnięta między sklep rybny a monopolowy, naprzeciwko lumpeksy, Biedronka i apteka pełna eliksirów szczęścia. Jeśli w środku nie jest lepiej, to ... - ech!
Jest też sprawa kolejna. Boję się ostatnio otworzyć książkę, bo wyskoczy ... gej. Jest ich zatrzęsienie. Jakby wszyscy dookoła byli tylko tacy. Główny bohater Janusz oczywiście też. Niech im będzie, tylko dlaczego są w każdej książce? Promocja jakaś czy co?

Anne B.Ragde Ziemia kłamstw  i Raki pustelniki - tyle sobie obiecałam po tej lekturze! Przywiozłam z krakowskiego targowiska próżności z autografem autorki. Same dobre recenzje! Rzeczywiście czytało się wyśmienicie do momentu, gdy bohater musnął  koniuszek ucha partnera... Potem było już tylko gorzej. Dla mnie sceny zbyt szokujące. Mój system wartości tego nie przepuścił i książki wróciły na półkę.

Wracam pamięcią do wcześniejszych lektur: Czerwony rower Kozłowskiej; Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek (Sidney) oraz Czytelniczka znakomita (a ten paź) - obie książki z książkami w roli głównej, czyli szczególnie kochane i wysoko ocenione; Sen Zielonych Powiek Szałek; Święta Rito od rzeczy niemożliwych M.Fox... Wysyp. Moda?

Przypomina mi się Obława. Losy pisarzy represjonowanych Joanny Siedleckiej. Zaglądam. W Związku Sowieckim od 1925 roku wprowadzono karę trzyletniego więzienia za homoseksualizm, "pozostałość rozkładowej burżuazji", a artykuł zniknął dopiero po rozkładzie Związku Sowieckiego (s.92). W PRL-u często bezpieka groziła skompromitowaniem ze strony obyczajowej pisarzom, na których miała takie "haki". Autorka podaje przykłady donosów, np. na Wojciecha Bąka czy harcmistrza Zbycha. Pisarze często uciekali się do kamuflaży, jakimi byli żona i dzieci, żeby tylko nie udało się przetrącić ich kariery literackiej. Mam wrażenie, że PRL to całkiem niedawna przeszłość, a tu taki zwrot w literaturze!

Czytajcie, co chcecie - to oczywiste. Książki Ragde pewnie są tego warte. Ja jestem za stara na takie zmiany w życiu. Nie widzę innego wytłumaczenia dla tak rozbieżnych ocen. Wracam do świata historii.

35 komentarzy:

  1. Owszem - Erlend, bohater powieści Ragdge jest gejem - i co z tego. Mało tego - narracja dotycząca tego wątku wcale obsceniczna nie jest. Dla jednego wątku przekreślać całość?

    OdpowiedzUsuń
  2. ~ Oleńko, nie chodzi o to, że jest gejem, bo są w innych książkach, które czytało mi się wyśmienicie (moja recenzja "Czytelniczka znakomita"). Jak napisałam, nie mogłam przefiltrować ich rozmów, zachowań. Dla mnie zbyt odważne, nie do przyjęcia. Odłożyłam na półkę. Może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  3. Do dyskusji się nie przyłączę, bo książek, o których mówisz nie czytałam, innych ze scenami uprawiania seksu przez gejów też nie, więc nie wiem, jakbym to odebrała. Geje mi nie przeszkadzają tak długo, jak przy mnie się nie obściskują. Dotyczy to również lesbijek. Zresztą hetero też, nie lubię ludzi nadmiernie manifestujących swoje związki z towarzystwie. Nawet śmieszne wydaje mi się trzymanie kurczowe za ręce, kiedy w większym gronie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam tej książki I. Sowy, ale byłam kiedyś na spotkaniu autorskim, już dawno ze 4 lata będą może... Nie lubię stereotypu biblioteki jako szarego, zapyziałego miejsca, gdzie zgorzkniała bibliotekarka okrywa się kurzem, a przychodzą tam marudne emerytki. Są biblioteki piękne, pełne życia, nawet jeśli ciasne i niezbyt bogate, a DKK tworzą przeróżni ludzie, w różnym wieku, o różnym statusie i naprawdę na spotkaniach dzieje się dużo, a rozmawia o wszystkim, i o życiu i o książkach.

    Co do drugiego tematu- jestem zdania, że jak coś nam nie podchodzi, niezależnie od przyczyny, to nie ma sensu brnąć, poczeka na półce, może znajdzie się inny czytelnik, albo kiedyś będzie na to czas.
    Rzeczywiście nieraz można się dopatrzeć takiego wysypu danych motywów np. wymarzone domki...

    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Homoseksualizm jest poprawny politycznie i na siłę lansowany - też to widzę i też mi to nie odpowiada... W nowościach to częsty motyw, a szkoda bo przecież mamy od groma innych motywów. Pani Izabeli czytałam kiedyś trylogię owocową i średnio mi odpowiadała, szału na pewno nie było.

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ Kasiu, dobrze, że podkreślasz, że o książkach piszę, bo za chwilę z pewnością ktoś wejdzie z googli i zażąda tłumaczenia się z poglądów. A te - jak widzę - mamy podobne.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~ Agnesto, myślę, że pokutuje stereotyp biblioteki i jej pracownicy, a tworzą go pewnie ci, którzy wypożyczyli ostatnio lektury w trzeciej klasie podstawówki. Kadra odmłodzona, skomputeryzowana, oczytana... jest the best!
    A motywy pączkują rzeczywiście. Pewnie mają swoich czytelników, bo się sprzedają, a ponadto kto z nas nie chciałby mieszkać w jakimś dworku wśród rozlewisk? Marzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ Anetko, ręka mi drgnęła, gdy miałam kliknąć "opublikuj posta", bo zdaję sobie sprawę z tego, jak trudno nie być trendy. Wmówiono nam tolerancję (mam na myśli różne tematy) i ciężko czasem bronić swojego zdania. Przy takim lansowaniu motywów literatura się spłyca. Bo jak ma być inaczej, skoro większość piszących zerka na boki (Janusz - u Sowy - też kopiował cudzego bloga)i pisze podobnie. Tym bardziej mi żal, bo Ragde rzeczywiście stworzyła oryginalną sagę i wcale się nie dziwię pochlebnym opiniom. Tym z wyższym progiem wrażliwości uczciwie mówię, że książka jest ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam pierwszy tom Ragde, drugiego nie mam - cena dosyć wysoka. Do opisów wszelakich związków uczuciowych się przyzwyczajam i czasami toleruję jeżeli nie przekraczają granicy dobrego smaku.
    A o DKK można by mówić sporo. Czasami na spotkania rzeczywiście przychodzą mocno starsze osoby. Nie wolno? Wolno im. Może wina zbyt wczesnej godziny, nieumiejętności rozpropagowania, braku zaproszenia z uśmiechem, zachęty. Obserwuję, że powoli grupy zaczynają "dusić się we własnym sosie" i w kolejnym roku nie namawia się do uczestnictwa w spotkaniach klubowych nowych osób. Jeszcze inny problem - plotkarstwo, które zaczyna się rozwijać w takich grupach,przychodzenie na spotkania bez przeczytanej książki, o której powinno się dyskutować. Można by jeszcze pisać...

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest to oczywista oczywistość, jak mówi 'klasyk', że mówisz o książkach. Powiem ci, żebyś poczuła się lepiej, że ostatnio rozmawiałam z przyjaciółką, która - to ważne, przyjaźni się z kilkoma gejami, która mi powiedziała, że już jest tak zmęczona natłokiem 'gejowatości' w filmach, książkach, newsach, że dziwi ją ciągłe podkreślanie, kto wyszedł z szafy, kto nie, kto ma partnera i kim on jest... Tak jak nie interesowała się nigdy partnerami gwiazd hetero, nie interesuje ją, czy dany człowiek żyje z facetem czy kobietą, a co ma do powiedzenia. Mnie to jeszcze nie przeszkadza, ale rozumiem ją. Z drugiej strony homoseksualiście byli tak długo w podziemiu, że teraz po prostu cieszą się ze słońca. I to też rozumiem

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaciekawiłas mnie tą Sową, muszę zdobyć i przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  12. ~ Nutto, na targach były tańsze. Może na wakacjach wrócę do lektury, bo grzejące słońce dobrze miłościom służy. I problemy wszystkie jakby malały. :)
    W moim DKK jest rzeczywiście przewaga starszych pań, a i pana jednego rodzynka mamy. O ile podczas comiesięcznych spotkań plotkarstwa się nie uniknie, to spotkania autorskie ceniłam zawsze wysoko. Książki przeczytane, ciekawe pytania, dyskusje. Jednak czasem miałam wrażenie, że autor podnosił brew ze zdziwienia, bo nie oczekiwał takiego zaangażowania. Może faktycznie nie wszyscy tacy. I jeszcze w jednym przyznję Ci rację - liczebność od lat taka sama. Mimo wad staram się chodzić do biblioteki, bo ugrzęzłabym w swoich wyborach czytelniczych.

    OdpowiedzUsuń
  13. ~ Kasiu, ma odwagę przyjaciółka. Ja to jednak w tych kategoriach rozpatruję. Pamiętam, gdy na spotkaniu z Martą Fox poruszyłyśmy (osoby z DKK) ten problem, była zszokowana i roztoczyła wizje swoich przyjaźni z gejami, że to najlepsi przyjaciele kobiety. Niech sobie będą i robią co chcą, tylko trzeba patrzeć w przyszłość. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, gdy w szkole będę uzupełniać rubrykę: rodzice. Albo jak będzie się wprowadzać litery m-jak mama, t-jak tata. Pewnie przeszkolą nauczycieli. Co tam, młodzi niech się martwią. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oby było jasne - ja się nie wypowiadam na temat homoseksualizmu - zdanie na ten temat zachowam dla siebie. Dodam tylko, odnośnie wypowiedzi Anety: "homoseksualizm jest poprawny politycznie i na siłę lansowany" - że akurat książki, o których mowa nie mają za zadanie niczego lansować. To piękne powieści zupełnie o czym innym, a że jeden bohater (jeden z wielu) jest akurat gejem - to po prostu wątek jeden z wielu, traktowany na równi z innymi, nie nachalny, nie lansowany, nie wywyższany. Gdyby iść tym torem, równie dobrze mogłabym powiedzieć, że skoro inny bohater, Margido, który jest właścicielem zakładu pogrzebowego - lansuje zakłady pogrzebowe; a jeszcze inny bohater, który pracuje jako gospodarz, lansuje hodowlę krów. O to mi chodzi, żeby nie postrzegać tej książki w kategoriach jakiegoś głupiego lansu (którego owszem, zgadzam się - sporo, pcha się drzwiami i oknami) - bo takie traktowanie jej robi jej krzywdę. Ponieważ Ragde pisze w sposób sugestywny i naturalistyczny, opisuje ze szczegółami zarówno tajniki pracy w gospodarstwie, mało przyjemną pracę pracownika zakładu pogrzebowego (Margido zostaje np. wezwany na miejsce samobójstwa). Podobnie sugestywny jest opis dotyczący pracy Erlenda, owego geja, który jest projektantem wystaw. Książka koncentruje się także na psychice i życiu osobistym bohaterów, więc i o miłość Erlenda zahaczy - czy nachalnie - normalnie, moim zdaniem, żadnej nachalności tu nie ma. Na mnie te opisy nie zrobiły wrażenia, jeśli kogoś oburzają - faktycznie, nie ma co brnąć dalej, szanuję. Tylko nie zaliczajcie świetnej książki o wielkiej głębi do literatury lansującej homoseksualizm.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Przyjaciółka nie taka odważna, ze mną rozmawiała, więc bezpiecznie.
    Paradoksalnie zaciekawiły mnie te książki, będę musiała się zakręcić

    OdpowiedzUsuń
  16. ~ Oleńko, raz jeszcze. Napisałam wyraźnie, że książka jest dobra. Gdyby tak nie było, nie odłożyłabym jej z żalem. I to ja nie mogę przebrnąć przez sceny (nawet rozmowy partnerów). Co dla innych jest akuratne, dla mnie - nie do przyjęcia. Może też zbieżność wątków w kolejnych książkach, po które sięgnęłam. Sporo tego (sama się z tym zgadzasz) i dlatego narzuca się bezwiednie myśl, że to lans. Bronisz książki, która ci się podoba - dobrze. Szanujesz moje zdanie - dobrze. A najważniejsze, że - tak jak odpisałam Kasi - rozmawiamy o literaturze. Pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
  17. ~ Kasiu, ja nawet ze znajomymi nie mogę na każdy temat szczerze porozmawiać. Już nawet nie chodzi o tak kontrowersyjne tematy, jak tutaj, ale i o historię, i politykę. Mamy iść równiutko, nie wychylać się, bo patrzą podejrzliwie. Inność jest źle widziana, bo stajesz się wyrzutem sumienia.
    A co do wywołanych zainteresowań lekturą, to Cię zastrzelę! Nie po to pisałam....
    Żartowałam.:) Nie dziwię się, że jako stary wyga czytelniczy chcesz mieć swoje zdanie, gdy kwitnie dyskusja. Ostrzegam, że książka może Ci się spodobać!

    OdpowiedzUsuń
  18. U Benneta orientacja pazia wynika chyba z orientacji autora:). Myślę, że jakoś identyfikuje się z postacia pazia, zresztą troche się podśmiewał z jego jednostronnego wyboru lektur.
    W "Czerwonym rowerze " wątek homoseksualny kompletnie przegapiłam?????
    Czy per saldo mnie to razi? To zależy od ujęcia, i tego co ksiażka chce przekazać.
    Co do Sowy- owocowe ksiażki nawet mi się podobały. W nowych brnie chyba w nurt-fem-gender, itd. Od części intymnych odstrasza mnie tytuł. Dosłowie przetłumaczony odpowiednik angielski oznacza po polsku "genitalia". Jakoś mnie to odstraszyło nawet od czytania recenzji (Twoja była pierwszą).

    OdpowiedzUsuń
  19. Książek nie znam, nie czytałam, więc zemilczę. Jestem natomiast po raz kolejny pod wrażeniem ilości nabytych książek i teraz po lekturze Domu z papieru jeszcze lepiej rozumiem tytuł bloga i nawet zastanawiałam się, czy tez budujesz dom z książek, czy zalegają one półki pokoi, kuchni, łazienki. Miłego dalszego gromadzenia.

    OdpowiedzUsuń
  20. Iza - jak mogłaś przegapić ten wątek w "Czerownym rowerze"? Przecież był kluczowy!

    A tak ogólnie to ja w temacie się nie wypowiem, nie określę, podam tylko dwie refleksje po przeczytaniu wpisu i komentarzy.
    Może rzeczywiście tak Ci się ułożyło, że w kilku pod rząd trafiłaś na taką tematykę, wtedy to bardziej rzuca się w oczy i narzuca się myśl o modzie.
    Ktoś tu napisał też, że homoseksualiści wyszli z cienia, czy jakoś tak, więc im się nie dziwi. Tylko czy to czasem (podobnie zresztą jak parady) nie jest strzał w kolano? Bo nawet bardzo tolerancyjne i przychylne im osoby mogą nie czuć, że ok jest, kiedy coś im się narzuca.

    OdpowiedzUsuń
  21. ~ Izuś, Bennet? Nie wiedziałam. "Czerwony rower" to akurat para lesbijek. Co do Sowy, tytuł paskudny i nie wiem, dlaczego. Do tej pory była to autorka od lektur łatwych i przyjemnych. Ja podchodzę do jej ostatniej książki bez zachwytu, przebija jakaś gorycz czy rozżalenie, a co sądzą pozostali, przekonam się jutro na spotkaniu.
    A "Ziemia kłamstw" - poza tym jednym nieprzystającym do mnie wątkiem - jest OK.:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Książkowcu - jeśli nie chcesz trafiać na tego typu książki, to uważaj na Ann-Marie MacDonald - w obu jej książkach wydanych u nas jest ten wątek (pewnie wynika to z orientacji autorki): "Zapach cedru" i "Co widziały wrony".

    Ale! "Co widziały wrony" to chyba najlepsza książka, jaką czytałam w życiu!!! W niej ten wątek nie jest głównym i dopiero pod koniec (jakby już po całej akcji).

    OdpowiedzUsuń
  23. ~ Gosiu, ja to chyba nick powinnam zmienić na chomika albo coś w tym rodzaju. Bo gromadzę, a z czytaniem mam problem (głównie czasowy). No ale mam nadzieję na długie życie. Jaki los spotka kiedyś książki? Lepiej je mieć, bo czasy nieprzychylne, ludzie oczytani to myślący, czyli stanowiący zagrożenie i takie tam. Już sama rozumiesz moje zauroczenie "Domem z papieru". Moje łupy jeszcze z biedą się mieszczą, ale ich przyszłość - przy takim tempie zakupów - widzę czarno. Może się zdarzyć, że wkroczą w zakazane do tej pory rewiry. Zakupy to reakcja łańcuchowa na jakiś problem. Te zdjęciowe to wynik zanurkowania w PRL. Zobacz pod postem, ilu dobrych ludzi ukierunkowało moje dalsze czytanie. Często też po lekturze jakiejś książki lubię porównania, rozszerzenia i rzadko kończę na tej jednej. Zresztą mieszkam daleko od centrów kulturalnych i stale aktualne hasło to "umiesz liczyć, licz na siebie". Papa, mieszkanko metropolii. Zapraszam w lecie w podróż na Podkarpacie.:)

    OdpowiedzUsuń
  24. ~ Manio czytania, dzięki za akuratne podsumowanie, bo tak to widzę.:)
    Co do ostrzeżenia, to w samą porę! Po rocznych podsumowaniach na blogach wypisałam sporo tych naj-, a książki Ann-Marie MacDonald powtarzały się często w rankingach. Z lekturą "Co widziały wrony" może być sytuacja identyczna jak z omawianą "Ziemią kłamstw" - bardzo dobra, ale... No taka już jestem. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Moim zdaniem, dla "...wron..." warto się poświęcić!!!

    "Zapach cedru" śmiało wywalaj z listy :)

    OdpowiedzUsuń
  26. ~ Manio..., no to skreślam. Może dla "Raków pustelników" też się kiedyś poświęcę. Jeśli nie obsceniczne...

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie, nie. We "wronach" obsceny raczej nie ma. Tak, jak napisałam, wątek ten pojawia się na samym końcu i ejst raczej delikatnie zarysowany, w rozmowach głównie, z tego, co pamiętam. A że książka ma jakieś 850 stron, to te ostatnie 100 dasz radę :)

    OdpowiedzUsuń
  28. ~ Manio..., eeeee, rozmów to się nie boję. Tu było gorzej. A objętość prawie tysiąc! - wyśmienita. Czyli zostawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Za zaproszenie na Podkarpacie dziękuję. Myslę, że podobnie, jak ty książki, tak ja ciekawe miejscowości do odwiedzenia w kraju gromadzę sobie na emeryturę. Wychodząc z założenia, że wówczas raczej nie będę mnie stać na zagraniczne wojaże, zdrowie może nie pozwolic, a okoliczności rodzinno-opiekuńcze nie dozwolić na dalsze i kosztowniejsze (choc czasami niekoniecznie - paradoksy naszej rzeczywistości) wyjazdy. Tak więc każdy dzień urlopu mam bardzo starannie zaplanowany na podróżnicze ekscesy. Może, kiedy ja jeszcze będę podróżować do moich ukochanych miejsc, a Ty juz zaczniesz tam się wybierac spotkamy się gdzieś na szlaku.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  31. Wszyscy,
    gromadzenie nie jest takie głupie.
    Ostatnio mam tak przy okazji brytyjskich pisarzy i pisarek. Smaczniejsze kąski figurują w katalogu jako wycofane, za to popeliny- od metra.


    Maniaczytania,
    rzuciłam okiem na recenzję i sobie przypomniałam:).

    OdpowiedzUsuń
  32. ~ Gosiu, to spotkamy się na emeryturkach, bo ja całkiem odwrotnie - za młodu zdobywałam Polskę, a teraz bez balastu (czytaj dzieci) zwiedzam zagranicę. Na emeryturze znowu mi pewnie Sandomierz zostanie, bo najbliżej. No to do kawki "Pod ciżemką":)))

    OdpowiedzUsuń
  33. ~ Izuś, gromadzenie w każdej sytuacji ze wszech miar wskazane. Z resztą też się zgadzam.
    "Czerwony rower" już wiesz, ale specjalnie mi się nie podobał mimo wszystko. Liczyłam na przejażdżkę do PRL, a wyjechałam na manowce.
    Ciepluśkie pozdrowienia, choć za oknem zawieja.:)

    OdpowiedzUsuń
  34. książki, które czytam ostatnio przepełnione są seksem. Nie wiem jak to się dzieje, specjalnie ich tak nie wybieram. Chociaż przyznam, że dzisiaj kupiłam romansidło króciutkie... ach, te długie zimowe wieczory :) Na szczęście równolegle czytam Umberto Eco, więc poziom zachowuję. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  35. ~ Marto, też szukam różnych lektur. Czasem w wyborach pomagają inne blogi, jednak i impuls w księgarni bywa. Też mierzi mnie epatowanie erotyzmem. Wszystko w normie, o ile to potrzebne dla fabuły. Częściej jednak chyba seks ma zwiększyć sprzedawalność. Zatem samych dobrych lektur życzę na zimowe długie wieczory.:)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.