Dawno temu przeczytałam Rauskę [tu refleksje]. Kiedy zobaczyłam, że Teresa Oleś-Owczarkowa wydała nową książkę, natychmiast zapragnęłam poznać dalsze losy Alusi. Można je znaleźć w następnej pozycji - Mrówki w płonącym ognisku - ale też obie da się czytać niezależnie od siebie.
Wypasiony, pstrokaty kogut na okładce zapowiada, że w środku króluje wiejska rzeczywistość. I tak jest. Dane mi było w życiu spędzić trzy ważne lata w bardzo podobnym miejscu. Kto miał to szczęście, ten wie, jak smakuje chleb przeżegnany nożem, jak podróżuje się drabiniastym wozem pośród żyta i bruzd ziemniaków, jak chodzi się po rżysku, a potem zanurza nogi w zimnej strudze, jak wyplątuje się z włosów rzep... Sobota była dniem sprzątania i wieczornej kąpieli. Czekało się w kolejce do butów, gdy biegło się do ustępu... Tu życie płynęło od Kiedy ranne wstają zorze aż po Wszystkie nasze dzienne sprawy.
Ale dziś wieś straciła swój rytm i treść. Nadchodzi koniec chłopskiej drogi. Jeszcze rozłożyste kasztanowce walczą o miejsce w wiejskim pejzażu, ale śmiecą jesienią, więc w łaski wkradają się iglaki, które lepiej pasują do kostki brukowej. Nowe tańczy ze starym. Ludzie polubili wygody, jakie daje cywilizacja. Nastał czas wyścigu i hałasu. Zmiana naturalnego porządku zachwiała moralną równowagę, a wariacki bieg niszczy zdrowie i rodzinę. Jestem starym dzieckiem, które odwraca się za siebie - mówi autorka. I przypomina sobie, jak jej dobrze było pod wiejską kapliczką. Teraz prowadzi trudne dialogi i wadzi się z losem. Widzi, jak zacierają się korzenie i pamięć miejsca, z którego pochodzimy. Pisze - Nauka, której ufałam, doprowadziła mnie do miejsca, skąd już nie widzę świata. Po dłuższym czasie błądzenia postanawiam zawrócić. Nie wiem na pewno, czy odnajdę to, czego szukam, ale widzę, że wiele na zawsze zgubiłam po drodze. Umknęło mi dużo ważnego, gdyż wiele lat straciłam na wędrowaniu. Już mnie teraz, zabłąkaną w świecie, nie przywiozą do domu drabiniastym wozem.
Czytało mi się wspaniale, ale po jakimś czasie coś zaczęło zgrzytać. Niby ciekawie, barwne postacie, przejmujące historie, ale coraz częściej zaczął wkradać się wątek filozoficzny. Z każdą stroną nabierał rozpędu, aż zdominował całkiem składną opowieść. Książka stała się niespójna. Moralizatorstwo przybierało postać "oczywistych oczywistości", że np. szczęście to znać cel swojej wędrówki przez życie, albo niezawrócenie ze złej drogi wywoła chorobę i trwanie w niezrozumiałym wewnętrznym konflikcie i tak dalej bez końca. Zgadzam się z tym, że nastąpił rozpad tradycyjnej społeczności wiejskiej i zanik chłopskiej tożsamości. Wyschło źródło, z którego czerpali już w latach siedemdziesiątych Julian Kawalec, Edward Redliński, Tadeusz Nowak. I Wiesław Myśliwski ogłosił kres kultury chłopskiej... Ale jak oni pisali! Nie będzie już chłopskiej literatury...
Na koniec jesienne książkobranie. Tylko dwa dni penetrowania księgarni i uśmiech wypełzł na zmęczone oblicze.
Wyczekane Ostatnie rozdanie Myśliwskiego i Pałac, którego brakowało mi do wielkiej kolekcji Mistrza.
Siedziby wielkich Polaków Wachowicz, wpisujące się w zaniedbaną literacką mapę Polski, którą winnam odkurzyć.
Brzechwa nie dla dzieci - kolejna rzecz Urbanka.
Monte Cassino Wawera, które pozwoli rzucić światło na wielką bitwę.
Z anielską nutą następny tom Kiry Gałczyńskiej. A płyną jeszcze szerokim strumieniem zamówienia z Allegro - Hrabar, Kąkolewski, Włodarczyk, Golding, Krajski, Piasecki i Naglerowa, której nikt nie chciał!!!
Naglerowej nikt nie chciał? Muszę chyba wrócić do buszowania na allegro. Na razie szukam tam kaloszy.
OdpowiedzUsuń~ Nikt nie chciał. Właściwie to się cieszę, że nie było innych licytujących. Smuci jednak fakt, że nikt o niej nie pamięta i przy sprawdzeniu liczby wejść były tylko moje. Z całego stosiku zakupowego chyba po "Kazachstańskie noce" sięgnę w pierwszej kolejności. Skutecznego buszowania:)
UsuńCzasem lubię książki moralizatorskie, może się skuszę ? Zobaczymuy, ale Twoje książkobranie było wyjątkowo udane :D http://qltura.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń~ Ja też lubię i nie wiem, dlaczego tu czytało mi się z pośpiechem. Tym bardziej, że poglądy z autorką mamy podobne. Za to wspomnienia dawnej wsi bezcenne. Cieszę się ze znalezienia nowego bloga, bo sama mam mało czasu na wertowanie. Pozdrawiam niedzielnie:)
UsuńI ja tę wieś pamiętam i kocham do dzisiaj.
OdpowiedzUsuńPrawie całe wakacje spędzaliśmy u dziadków, gdyż mieszkaliśmy niedaleko a mama na co dzień tam pomagała w gospodarstwie, gdyż my byliśmy już z rodziny robotniczej, bez ziemi. Jeszcze dzisiaj opisałabym dokładnie dom i zagrodę dziadków, których już nie ma.
Czuję jak byłam z tym miejscem związana uczuciowo i żal mi, że to wszystko minęło i że wieś wygląda teraz inaczej.
Dzisiaj dzięki Bogu mieszkam niby w mieście, ale na wsi tyle, że od ziemi, którą teraz mam razem z mężem w odległości 40 km. Codzienny kontakt z przyrodą to jest to co daje pogodę ducha czego nie doceniają dzisiaj szczególnie młodzi ludzie.
Ja też znów szperałam na allegro tyle, że moje zdobycze innego gatunku. Chciałam kupić kolejna książkę Harnego i przy okazji nabyłam jeszcze kilka.
Nie potrafię się nie skusić. Żadne inne zakupy nie dają mi tyle radości.
Dobrej niedzieli Bogusiu.
Będe wypatrywać Twoich kolejnych postów.
~ Wspomniałam, że moje dzieciństwo - najbardziej intensywnie przeżywane - to też była prawdziwa wieś. Cięłam sieczkę, przyganiałam krowy, próbowałam je doić, jechałam na furze, zbierałam jagody, płakałam nad cielątkiem wywożonym na spęd i nad kogutem skaczącym bez głowy... To wszystko jest bogatym kapitałem na całe życie. Kto nie jadł pajdy posypanej cukrem i pokropionej wodą, ten nie wie, o czym piszę. Ubogacił mnie ten wiejski okres na całe życie, dlatego jestem wierna pisarzom nurtu chłopskiego. Dziś mam kawałeczek działki, las za oknem, ale to już nie to.
UsuńNatomiast zakupowe szaleństwo cieszy nieustająco. Mogę odmówić sobie wszystkiego, ale nie wyczekanych książek. Łączę się w czytelniczym amoku;)
Uśmiechy ślę:)))
To są wspomnienia, które sprawiają, że pamięta się nawet smak tamtego jedzenia.
UsuńTego nam nikt nie zabierze. I to było szczęśliwe dzieciństwo.
Usuń~ Smutkuję, że nie da się tych wrażeń zostawić nikomu i odejdą razem ze mną:(
A na sandomierskiej giełdzie za pół pajdy chleba ze smalcem pani zawołała 5 zł.
Bardzo ciekawa notka, aż poczułem świat tej dawnej wsi....
OdpowiedzUsuń~ To dobrze. Tym bardziej, że - jak wspomniałam - nie będzie już chłopskiej literatury. Został mi jeszcze "Pióropusz" Pilota. Boję się sięgnąć, bo nagrody przyznane autorowi mnie nie przekonują, ale tematyka tak. Miłej niedzieli:)
UsuńTeraz wieś to tak jakby osiedle domków jednorodzinnych bez gospodarstwa z iglakami w ogrodzie, bo mniej pracy. Zwierzęta - na obrazkach w książce.
OdpowiedzUsuńMyśliwskiego będę miała lada dzień. Wachowicz musi poczekać do następnego miesiąca. Wiele sobie po tej książce obiecuję.
Pozdrawiam przy niedzieli:)
~ Pracuję w wiejskiej szkole, więc zmiany krajobrazu i mentalności mam na bieżąco. Współodczuwam z autorką. Dziś prawdziwych wsi już nie ma. Może do Rumunii albo na Ukrainę trzeba jechać...
UsuńWydawnictwa wrześniowe - pierwsza klasa! Podobno kolejna część Basi z Podlasia w listopadzie.
Z nitką babiego lata uśmiech ślę:)
Wiejska rzeczywistość jest mi dobrze znana z corocznych wakacji spędzanych u kuzynowstwa na Podkarpaciu na wszelkich pracach polowych. To były cudowne wakacje! Z rozrzewnieniem je wspominam.
OdpowiedzUsuńKąkolewski wydał jakąś nową książkę? "Siedzimy wielkich Polaków" to pierwszy numer na mojej skromnej z konieczności liście zakupów książkowych! MUSZĘ TO MIEĆ!
Dobrej niedzieli i smacznego obiadu!:)
~ Jeszcze przez kilka lat po moim okresie mieszkania na wsi - wracałam na wakacje. Dziś gospodarstwo poszło w obce ręce. Został mi sentyment i gromadzenie drobiazgów w stylu rustykalnym.
UsuńKąkolewskiego upolowałam "Umarły cmentarz". Dawna pozycja, ale gdy szukałam informacji o Brygadzie Świętokrzyskiej (do "Legionu" Cherezińskiej), wciąż w odnośnikach była ta pozycja. Okazało się, że autor pisze nie tylko o przyczynach i przebiegu mordu w Kielcach, ale też dużo o osadzaniu władz komunistycznych w tym rejonie.
Wachowicz koniecznie! Za dwa miesiące druga część.
Idę gotować smaczny obiadek:) Serdeczności:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń~ Unia wymusiła na rolnikach obowiązki, ale praw już nie zapewniła. Wciąż polski chłop żyje w gorszych warunkach i z mniejszymi dopłatami niż za granicą. Ale przynajmniej wieś się wyżywi, czego nie można powiedzieć o mieszkańcach miast. Sztuka ludowa kwitnie, potwierdzam, bo bywam na wszelakich jarmarkach i pokazach, ale ile to ma wspólnego z prawdziwą chłopską tradycją? Już Myśliwski w "Requiem dla gospodyni" napisał, że przy zwłokach umarłej nikt nie czuwał. A Antoni Kroh wspominający tatrzańską wieś, oddziela całkowicie to co prawdziwie góralskie od tego, co cepeliowskie. Mój sentyment do wsi trwa może i dlatego, że kolejną małą ojczyzną w moim życiu stało się Podkarpacie, traktowane jako ostoja tradycji, religijności. I niech trwa!
UsuńA iglaki/cyprysiki działają na mnie jak płachta na byka! Pasują we Włoszech, ale u nas powinny być zakazane!!! Na działeczce mam brzozy, sosnę, bzy, a najpiękniej kwitną dziewanny:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Mrówki..." mam przeczytane i zapiski na karteluszku poczynione, więc w tym tygodniu spiszę i opublikuję swoje wrażenia i refleksje. Mi zgrzytało okropnie, a autorka mnie nie przekonała swoimi wywodami. Tych historii wiejskich w sumie było mało, i o ile one by się obroniły, to "zachwaściły" je te wydumane myśli autorki.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w pełni, że nijak to się ma do nurtu chłopskiego typu Redliński, Myśliwski...
W moim odczuciu nic ta książka nie wniosła, spodziewałam się socjologii wsi, a tu żadne mecyje.
~ No proszę, czyli bardzo podobne odczucia! A w blogosferze pojawiło się dużo opinii recenzenckich, z czego większość na "tak". Z zasady omijam tytuły po takich wysypach, ale tu niczym wędka zadziałało nazwisko autorki "Rauski". Będę czekać:) Miłego tygodnia:)
UsuńPrzeczytałam tę książkę w kilka dni po tym, jak się ukazała. Partie o życiu wsi bardzo mi się podobały, natomiast partie, w których autorka wykłada swoje poglądy, o wiele mniej. Te poglądy są dziwne i jakby nieprzemyślane do końca. Nie podobały mi się poglądy o wojnie (autorka nie potępia wojny, bo wojna to nie tylko tragedie ludzi, ale też postęp, a ona lubi postęp), nie podobało mi się też przypuszczenie, że los chłopów dlatego jest tak ciężki, że wpuścili do swego domostwa... diabła.
OdpowiedzUsuńTak więc książce dałam ocenę 4/6. Gdyby nie partie z przemyśleniami, ocena byłaby wyższa :)
~ Kolejna zbieżna opinia! O ile stosunek autorki do Niemców po lekturze "Rauski" jestem w stanie zrozumieć, to jej lubienie czy też nielubienie odchodzącej wsi jest już bardzo skomplikowane. Dla mnie książka zostanie świadectwem minionego świata, ale rozdrażniające filozofowanie zdecydowanie odrzucam. To rachunek sumienia? Nie wiem. Być może dla samej autorki to rola oczyszczająca, wyjaśniająca... Cały czas miałam wrażenie, że tę prozę tworzą dwie niespójne części, zespolone na siłę. Tak czuję i już.
UsuńCiekawszych lektur życzę:)
O widzę tu parę zdobyczy na które poluję, w każdym razie czekam niecierpliwie na recenzje, zwłaszcza z książki o Brzechwie, którą już szczęśliwie posiadam:)
OdpowiedzUsuń~ Po biografii Broniewskiego wierzę, że i ta napisana jest ze swadą. I niedługo Tuwim!
UsuńPozaglądałam do wszystkich i baaaardzo mnie woła Wachowicz. Dotarł też Libera i jego "Błogosławieństwo Becketta":)
Ale teraz czytam wszystko Naglerowej i o niej. Okropna jestem w tym literackim bigosie, wiem;)
Obiecałam sobie wstrzemięźliwość zakupowo-książkową, ale jak zajrzałam do Agnesto, która kilka ciekawych pozycji zakupiła za 2 zł, jak zaglądam do ciebie i twoich zakupów to zaraz lecę na allegro. A propos Wachowicz przeczytałam Czas nasturcji (wysłuchałam) i bardzo, bardzo mnie urzekł. Nie miałam pojęcia, że Kasprowicz był tak ciekawą osobowością.
OdpowiedzUsuń~ Ja też sobie wciąż obiecuję, ale jesień bogata! Nie da się obojętnie przejść obok nowości.
UsuńPrzy miedialnym zgiełku wokół patriotyzmu, którego dziennikarze nie odróżniają od faszyzmu, słowa Wachowicz o naszej ojczyźnie i jej wielkich synach krzepią jak nic. Moja lawendowa seria tej autorki rośnie w siłę:)