Ja to też jestem trochę taki Janosik. Aparatem fotograficznym i długopisem kradnę cudowne widoki i piękne chwile i potem rozdaję tym biedakom, którzy gdyby wyjechali na miesiąc, to padłaby im firma. - opowiada Leszek Szczasny. Z przyjemnością wzięłam część łupów, ciesząc się ogromnie, że i w moje strony zawędrował ten globtroter, pasjonat, indywidualista. Spotkanie bardzo potrzebne, żeby wytrącić mnie z jesiennej chandry i przypomnieć, że gdzieś świeci słońce i czeka świat.
Bohater spotkania obdarzył nas gawędą snutą na tle multimedialnej prezentacji. W roli głównej wystąpiła Turcja. Kraj bardzo przyjazny Polsce. Relacja z podróży nietypowa, bo zazwyczaj pan Leszek (leszek po węgiersku znaczy podglądanie, więc jeździ, podpatruje, zagląda pod wszelkie podszewki...) omija metropolie. Tym razem zatrzymał się w Stambule i ukazał nam kolorową rzeczywistość jedynego na świecie miasta położonego na dwóch kontynentach. W praktyce oznacza to np. codzienną jazdę do pracy z Europy do Azji. I taki to kraj - Turcja - zawieszony między europejskością a orientem. Piękne zdjęcia to kolejna pasja podróżnika. Uchwycone szczegóły, codzienność. Kto ciekaw, może obejrzeć na stronie www.leszekszczasny.blogspot.com . Gdy słuchałam, oglądałam, trudno mi było uwierzyć, że to efekty niskobudżetowych wypraw. Minimalizowanie plecaka, dobra mapa, "język w gębie" (politolog) i aparat wystarczą, żeby spełnić marzenia. Przywieziony z wyprawy materiał pisany i fotograficzny stał się impulsem do napisania pierwszej książki.
Pochłonęłam i będę wracać. Esencjonalny styl pisania, przekonujący. Autor nie miętosi słów "przepiękne", "fantastyczne", a pewnie mógłby. Wyleczony z "pałacowania" (zwiedzania zabytków), nie czuje się marionetką aparatury turystycznej, ale niezależnym obywatelem świata. Brak towarzysza podróży pozwala mu na dialogowanie z kartką, a przede wszystkim na otwarcie się na przypadkowych ludzi. Zezwala też na wybór drogi przez intuicję. Z książką poznaję Ukrainę tęskniącą za lepszym światem, Hiszpanię niechętną autostopowiczom, Grecję, która chce być nazywana Helladą. Dostaję też rzetelny, subiektywny raport bałkański. To niefolderowe oblicza krajów. Tak można pisać tylko wtedy, gdy zwiedza się inaczej. Czyli jak? Marszruty i autostop. Spanie "na dziko" - w grocie, pod balkonem, w lasku, przy ścianie meczetu... A przed zaśnięciem na niezależnym legowisku, spektakl TV NIEBO i zapis w notesie: Cały świat i ja pod jednym drzewem! Największe zmartwienie? Żeby stopy się z butami dogadały. I maksyma autora: Nie chwytaj rzeczywistości - zachwycaj się nią!
W trakcie spotkania autor opowiadał również o pobycie w Mauretanii, więc o afrykańskich penetracjach będzie kolejna książka. Czekam!
Teraz dla tych, którzy lubią, gdy wyglądam spod nicka. Do blogowej zabawy zaprosiła mnie Beata, kochająca Firmina:) Dziękuję i spróbuję krótko odpowiedzieć na pytania.
„Niektórzy ludzie sądzą, że można robić wszystko, bo żyje się tylko raz i dlatego trzeba łapać każdą okazję. Natomiast ja uważam, że właśnie dlatego, iż żyje się tylko raz, nie można robić wielu rzeczy, na przykład zawstydzających lub niegodnych, bo już nie będzie się miało drugiego życia, aby to naprawić” (Waldemar Łysiak). Jakie jest Twoje credo życiowe?
Łysiak ma zawsze rację. Moja krótsza wersja: Bądź dobry, mimo wszystko.
Co Cię ostatnio bardzo ubawiło?
Sporo ostatnio namieszałam w życiu, więc gdy do klasy nagle bez pukania weszli uzbrojeni, umundurowani dwaj panowie, bez wahania podałam ręce ... do skucia. W końcu okazało się, że przyszli dać dzieciom odblaski;)
21 listopada obchodzimy Światowy Dzień Życzliwości. Czy i jak zamierzasz ten dzień uczcić?-
Postaram się nie zwracać uwagi na zrzędzenie R.
Jaka jest Twoja ulubiona anegdotka?
Biskup przyjeżdża do szkoły specjalnej. Pyta dzieci, kim chciałyby zostać w przyszłości. Nagle Jasio:
- Ja to chciałbym na biskupa.
- No ale to trzeba do takiej specjalnej szkoły chodzić...
- No i chodzę.
Książka, którą powinno znać każde dziecko polskie
"Elementarz małego Polaka. Historia dla najmłodszych" J.J.Szarek, Wyd. Rafael
Jakich słów nadużywasz?
Ja, mnie, moja...
Życie jest zbyt krótkie, żeby… czytać kiepskie książki i pić marne wino.
Odpowiedz Woodemu Allenowi: „Co zrobisz, gdy ktoś ci przystawi nóż do szyi, a ty akurat dostaniesz czkawki? "
Proszę o coś do picia.
Idealny czytelnik to taki, który... myśli.
Moje ulubione miejsce w Polsce to… moja gawra; alternatywnie - bieszczadzkie połoniny.
Jakie są Twoje najlepsze sposoby na jesienną chandrę?
Grzaniec, książka, muzyka.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń~ Tak, to właśnie było spotkanie z panem Szczasnym. Siedziałam wbita w fotel, zasłuchana w muzykę orientalną, zapatrzona w slajdy... Mogło trwać, i trwać... Poddać się hibernacji, obudzić w lecie i wyruszyć na włóczęgę. Mam dedykację: "... z zachętą do niezależnego odkrywania piękna świata". I jak tu nie marzyć?
Usuńi patrz jaki ten świat mały. Pana Leszka odkryłam w chacie pośrodku donegalskich pół, gdzie moja koleżanka, która tam mieszka, pokazała mi zdjęcia przez niego zrobione, bo jest również jego koleżanką i dostała je wraz z książką w prezencie. Zdjęcia mnie zachwyciły.
OdpowiedzUsuń~ To faktycznie niespodzianka. Wiem, że należy do Klubu Podróżnika i dzięki temu znają się w wielu krajach, udzielając sobie gościny w myśl zasady: "pomogła ci jedna osoba - pomóż trzem innym". Czasem latami utrzymuje kontakty z osobami, z którymi skrzyżowały się szlaki. Co się dziwić, skoro to bardzo otwarty, ciepły człowiek. Zdjęcia sama lubię robić, więc mój zachwyt dla tej dziedziny podwójny.
UsuńPoleciłaś ciekawego człowieka. Myślę, że w każdym z nas tkwi chęć, aby podróżować niezależnie, ale tylko niewielu się udaje tego dokonać. Byłam w Turcji, jestem zachwycona tym krajem i ludźmi, ale zdaję sobie sprawę, że widziałam i "poczułam" bardzo niewiele i ciągle mam nadzieję na więcej, bo tyle jest do odkrycia!
OdpowiedzUsuńOdpowiedzi na pytania ciekawe. Rozśmieszyły mnie kajdanki, a Bieszczady również należą do moich ukochanych miejsc. :)
~ Faktycznie fragmenty książki dotyczące oglądanych przeze mnie miejsc czytałam z uśmiechem. Jakże inny model prezentuję! Nie wyobrażam sobie Grecji bez Akropolu. Jestem zachłanna na dorobek cywilizacji i kultury. Chyba najlepsza tu byłaby złota zasada - biegam z aparatem, zaliczam zabytki, ale też znajduję czas, żeby pójść na targowisko czy do portów. Spanie na karimacie w gaju oliwnym - podziwiam, ale to nie dla kobiety; z różnych względów. No i znajomość języków otwiera bramy świata:( Turcja przede mną. Pewnie z przewodnikiem. A kajdanki? - śmieję się dopiero dziś;)
UsuńOj, zainteresowałaś mnie! Będę zaglądać na blog tego pana podróżnika. Nie słyszałam/nie czytałam o nim dotąd, ale to pewnie dlatego, że żadna ze mnie globtroterka:) Może zawita do Krakowa ze swoimi slajdami? "Wyleczony z "pałacowania" (zwiedzania zabytków)" - świetne określenie. Zapamiętam sobie i może obiorę je sobie jako credo do mojego podróżowania.
OdpowiedzUsuńAle mnie rozśmieszyłaś w związku z tymi kajdankami...:)
~ Beatko, jakie pytania, takie odpowiedzi:D
UsuńPan wart posłuchania, przeciekawy! Na blogu ma zapowiedzi spotkań autorskich, więc i Kraków był albo będzie. Z Raciborza do Krakowa rzut beretem. Do mnie zawędrował w ramach DKK. Chociaż na spotkania klubowe już nie chodzę, z takich okazji korzystam. Podróże uwielbiam i modlę się, żeby mi zdrowia starczyło, by zobaczyć kawałek wymarzonego świata:)
Bogusiu, a co to za zrzędzące R.?
OdpowiedzUsuńW razie czego zasłaniam się literką "t".
Podpatrujący Leszek (tautologia!) naprawdę interesujący. Zwłaszcza, że nie wszystkie metropolie omija i wyróżnił Stambuł. ;)
ps.
wybrałam sobie opcję WordPress, ale chyba wyświetlę się anonimowo. Nie wiem dlaczego.
~ No, nie jesteś anonimem, udało się:)
UsuńTo zrzędzące R. przeżywa syndrom opuszczonego gniazda i musi się odnaleźć w nowej rzeczywistości;)
W czasie najbliższych wakacji wybieram kierunek Rzym lub Stambuł właśnie. Jak wiatr zawieje i znajomi się zbiorą. A jeśli się nie zbiorą, to zostanie mi biuro podróży. Ech, wakacje, to rzecz miła:D
Teraz pozostanie Ci tylko "Mazur kajdaniarski"? Pamiętasz?
OdpowiedzUsuńInteresujące spotkanie. Macie więcej spotkań w ramach DKK? A może to inicjatywa bibliotekarza? Bardzo lubię takie spotkania, są jak szeroko uchylone okno na świat, który poznamy, układając wiedzę i opinie z różnych źródeł.
~ Pamiętam, śpiewało się;)
UsuńWobec pogróżek anonimów to nucenie mazura wcale nie jest takie nieuzasadnione...
W ramach DKK przynajmniej raz w roku mamy zagwarantowaną autorską atrakcję. Dom kultury po remoncie, więc nie świecę oczami przed gośćmi. W najbliższym tygodniu rzeszowski DKK (też po drodze, bo dojeżdżam do pracy) zaprasza na spotkanie z Anną Janko, ale po moim krytycznym poście dot. "Pasji..." odpuszczam. Coś Sandomierz spasował ostatnio. A tak lubię tam jeździć!
Spodobało mi się już pierwsze zdanie o tym janosikowaniu. Wiesz, że podróże to także mój konik. No, ale choć podziwiam zwiedzanie nisko budżetowe-plecak, namiot, kemping,to podobnie, jak ty nie wyobrażam sobie zwiedzania np. Francji bez Paryża, czy Włoch bez Rzymu. O panu Leszku nie słyszałam - zaraz tam zajrzę. Pozdrawiam niedzielnie i życzę, aby R. cię nie wkurzał
OdpowiedzUsuń~ W ostatnim rozdziale książki autor odpowiada na pytania zadawane często w czasie spotkań. Jest też tam mowa o kobietach-autostopowiczkach. No nie przekonałam się;)Trochę sposób podróżowania pana Leszka przypomina jazdę pociągiem Theroux, a nawet wybrał jego motto: "Samotność, samowystarczalność i anonimowość to warunki konieczne podróży." Pewnie bycie w pojedynkę zwiększa otwarcie się na przypadkowych ludzi, ale ja wolę napierw "pałacowanie", a dopiero potem mogę zasiąść na stromym brzegu i dumać.
UsuńPo 36 latach bycia z R. opanowałam skuteczne techniki radzenia sobie, jednak do zrzędzenia się nie przyzwyczaiłam;)
Ja zajrzałam na stronkę, ale widzę, że preferujemy zupełnie inne rejony świata. Mnie zdecydowanie najbardziej odpowiada Europa, a jakoś zupełnie nie ciągnie mnie do Azji,Australii (marzenie wielu),umiarkowanie do Afryki czy Ameryki. A namioty - były dobre, kiedy miałam naście, dzieścia lat, a nie dla pani dobiegającej siątki. :) Pozdrawiam
Usuń~ Też zdecydowanie wolę nasz kontynent, a wyjątek zrobiłabym dla Turcji. Namiot był kiedyś atrakcją, był. Nawet nie przeszkadzało, że przeciekał. Inaczej na świat patrzyłam. Dziś jednak muszę mieć łóżko i prysznic. Planujmy podróże, to cieplej na sercu będzie, pa:)
UsuńZaiste budujące musiało być to spotkanie, skoro i relacja taka uskrzydlona ;-) Zerknę na polecaną stronę w przypływie wolnego czasu.
OdpowiedzUsuńA propos podróżników- właśnie czytam książkę Marka Kamińskiego.
Pozdrawiam ciepło!
~ Pisarz to jeszcze nie jest (wydał jedną książkę), ale podróżnik - o tak! "Niech pan pozdrowi od nas wielki świat" - zwraca się jedna z czytelniczek. Nic dodać. Tęsknię za światem. Tym mocniej, im bardziej wokół zaciska się pętla codzienności. Obudzić marzenia to już dużo. Serdeczności:)
UsuńEchhhh, od trzech dni mam otwartą tę stronę z Twoim wpisem i czeka na przeczytanie (często tak robię, otwieram linki z obserwowanych, wstępnie przesiewam i zostawiam te, które będę chciała przeczytać). Dziś się wreszcie zabrałam, weszłam na stronę pana Leszka, a tam na samej górze info, że spotkanie w Gdańsku było... wczoraj.
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się świetnie. Uwielbiam literaturę podróżniczą, ale teraz jest jakiś boom na tego typu publikacje, przez co pisze niemal każdy, kto się ruszył za granicę, i coraz ciężej znaleźć wartościowy tekst. Cieszę się, że mogę sięgnąć po jakiś sprawdzony tytuł :) Blog bardzo zachęcający i zdjęcia rzeczywiście wspaniałe.
P.S. Fajnie się czegoś o Tobie dowiedzieć :)
~ No to pech okrutny ze spotkaniem:( Ale pan pisze o Mauretanii i Ruandzie, to może drugim razem... Autor pisze nieco inaczej (też jestem łasuchem na podróżnicze) i książka jest bardzo różna od przewodników. Nastawiony jest na drugiego człowieka, przypadkowo spotkanego i chyba to lepiej oddaje aurę pobytu tu i tam. Poza tym dla mnie ważne jest wykształcenie. Nie lubię, gdy ktoś zabiera się za pisanie, bo inni piszą, to czemu nie ja? Zna się na tym, co robi; łączy pasje. To żaden spot reklamowy, bo książkę grzecznie kupiłam i nie muszę pisać, bo wypada. Ciągnie mnie w świat ten prawdziwy i książkowy i już. To jedyny sposób, żeby przetrwać zimę:)
UsuńMnie bardziej w książkowy, leniwiec jestem ;)
UsuńWłaśnie drugi człowiek żyjący w innej kulturze zawsze najbardziej mnie interesuje i takie podejście autorów lubię najbardziej. Widoki podziwiać może każdy, a nie każdy potrafi dotrzeć do ludzi i opisać, jak oni po prostu żyją i jak myślą.
No i niestety podejście "każdy pisać może" robi się coraz powszechniejsze. Najwyżej wyda się z własnej kieszeni i już można się nazywać "pisarzem"...
~ To ja strasznie zachłanna jestem:-D
UsuńDziękujemy za dołączenie do Facebookowej strony Domu Kuncewiczów, którą prowadzi moja koleżanka. Niestety, nie możemy się zrewanżować "like'owaniem", bo firmowe strony są pozbawione takiej możliwości. Serdecznie pozdrawiamy z Kazimierza! Wanda Michalak
OdpowiedzUsuń~ Jestem wierna swoim miłościom:)
UsuńJestem zawsze pod dużym wrażeniem ludzkich pasji, dlatego ten Pan przypadł mi do gustu i poszukam jego książki. Moje pasje są umiejscowione w domu i bardziej przyziemne dlatego miło mi poznawać cudze.
OdpowiedzUsuńZ odpowiedzi na pytania wygląda dowcipna osóbka,
podchodząca z dystansem do siebie i to jest fajne.
A dowcip o szkole specjalnej wywołał uśmiech na mojej twarzy.
P.S. Jak moje statystki wskazują jesteś najczęstszym gościem na moim blogu/ biorę pod uwagę ewentualne wejścia innych osób za pośrednictwem Twego bloga, jest mi z tego powodu bardzo miło.Zapraszam na http://natanna-mojezaczytanie.blogspot.com/2012/11/o-zabawie-cos-o-swietach-i-propozycjach.html.
Jeżeli nie widzisz w tym nic niestosownego to proszę podaj mi adres mailem.
~ Kocham pasjonatów wszelkiej maści. Jeśli ktoś mówiłby z ogniem w oczach o obwodach elektrycznych, to też bym go wysłuchała.
UsuńPS
Na bloga wchodzę często, faktycznie, choć nie zawsze komentuję. Cenię twoją swobodę pisania i zdradzę przy okazji, że ujmujesz mnie stałością poglądów i ich obroną nawet w sytuacji beznadziejnej. Czytałam ostatnio dyskusję, gdy wszyscy byli na nie, a ty potrafiłaś napisać, że cenisz takie wartości i kropka. Poza tym - pewnie z racji wieku - często myślimy podobnie. Trzeba było zasmakować prawdziwego PRL-u, nie tego z lat 80-tych, wtedy inaczej patrzy się na dzisiejsze wydarzenia, inaczej się je ocenia. Serdeczności:-D
Staram się szanować wypowiedzi innych chociaż nieraz aż trudno się powstrzymać od ostrzejszego komentarza, ale jakoś nie mogę się pogodzić z tym, że tak mało osób dostrzega, że w tym skłócaniu nas ze sobą ktoś musi mieć żywotny interes.
UsuńMiłego odpoczynku Ci życzę.))